wrz 24 2004

RAK - Rutyna


Komentarze: 15

Czasami zapominam, że zbyt duże skróty myslowe robie swoich notkach. Może to też rutyna?!

 

Po diagnozie nie wiedziałam jak się zachować, albo lepiej gdzie się schować. Rozmawiałam z pewna osoba z Poznania, próbowałam jakoś przez telefon pokazać i sobie i jej, że wszystko jest w porządku. Na koniec dodałam, że niedługo się spotkamy. „ Na poczatku stycznia będzie pierwsza chemia,  tylko 2 dni, wiec zaraz potem jestem u was. Możemy się nawet teraz umówić.” „Lola, ty nie masz chemii dostosowac do życia, ale życie do chemii. Może trudno to teraz zrozumieć , ale z czasem sama zobaczysz.”

Kierowałam się tylko rutyną. Uważałam, że rutynowe podejście do raka uchroni mnie przed ta chorobą. Nie będę o niej mysleć, zreszta to lekarze maja mysleć za mnie. To oni maja „kombinować” i starac się jak mnie z tego wyciągnąć,. Ja jade do szpitala na umówiony czas, co najmniej jakbym jechała na wizyte do dentysty. Ide , wracam, i żyje dalej. Bzdura. Totalna bzdura.

 

Jadąc do szpitala nie wiem czy będzie dla mnie łóżko nie wiem czy będę miała dobre wniki krwii, a jak złe to co, sterydy czy walka o powrót do domu na kilka dni, czy czekanie w szpitalu i gapienie się w sufit,czy roentgen płuc będzie czysty,a jak nie......nie myśl o tym, czy roentgen reki pokaże ...coś.( może się w końcu zwapni ta cholena reka), czy znajda się żyły do venflonu, a jak nie to jak bronic się przed portem ( to taki duży venflon do tętnicy koło serca), można jeszcze kłuć nogi, jak walczyc ze snem w czasie podawania chemii, widziałam osoby które zasneły i miały cała rekce spalone, bo chemia się wylała pod żyłe, boli, ile żył tym razem mi wypalą, znowu wróce z siniakami, a siniak to skrzep, który może się oderwać i krażyc w moim organizmie aż dopłynie do serca i co...i zawał. Znam osoby , które w moim wieku miały zawał. Dziwne prawda. Szybka reanimacja je uratowała. Gdzie tu rutyna. Wydaje się że być jej nie powinno. A jednak sa tacy, którzy mówia - kiedy mnie odłaczycie , bo umówiłem się na impreze. To się nazywa  rutyna w podejściu.

 

Moje życie zrobiło się nierutynowe. Nigdy nie wiem kiedy mnie cos zaboli albo spuchnie. Ogladam siebie jak królika doświadczalnego. Wstaje rano i myśle jak piękny byłby dzień gdyby nic się nie stało. Jak przyjdzie mi ogladać zachód i pomysle,że ten dzień minał bez bólu i bez przykrych niespodzianek , płakać mi się chce. Wtedy uważam to za sukces i bardzo szczęsliwy dzień. Taki rutynowy jak kiedyś.

Drugie znaczenie rutyny dla mnie jest w myśleniu, które przekłada się na działanie.Schematyczne myslenie, że rak to wyrok. Zamykamy się na wszystko nie bierzemy pod uwage nowych i szczególnych okoliczności. Nie szukamy, nie czytamy. „Sok z buraków i tak nie uleczy raka, nie pije więcej.” Wystarczy troche poczytać i zobaczyć że nie sok ma nas wyleczyć, ale ma wspomóc leczenie. Wyleczyć to my się mamy sami. Tylko nasz układ odpornościowy może pokonać komórki rakowe. Tylko. Inni twierdza , że skoro na płucach nie ma już jasnych plam to sa zdrowi. Pierwszy etap to usunąc guza a drugi to pozbyc się krążących w krwioobiegu komórek nowotworowych. Po zakończonym leczeniu cała praca odtruwajaca należy do wątroby. To może trwać kilka lat. Jeżeli wątroba nie da rady, to zaalarmuje to przerzutem,a koniec końców, chory na raka umrze na marskośc wątroby. Mogę policzyć na jednej ręce chorych, wśród poznanych mi , tych , którzy o tym wiedzą. Bo się interesują, mimo wielu blokad w informacji i jakieś dziwnej cenzury w świecie lekarskim. Dla chcącego nic trudnego. Życie nierutynowe to życie z nadzieją, ale także życie bardzo aktywne, elastyczne, przygotowane na dobre i na złe. Życie rutynowe jest przygotowane tylko na dobre, życie w nieświadomości i kończące się paraliżującym szokiem, że jednak jest źle, a wszyscy mówili, że będzie dobrze. Albo życie rutynowe to życie przygotowane na złe, które w końcu źle się kończy, bo samospełniająca się przepowiednia nie jest tylko wymysłem teoretyków.

 

 Uśmiecham się tylko jak koledzy z oddziłu mi mówią, że oni się rakowi nie dadzą, on ich tak szybko nie złamie, oni nie zmienia swojego życia, bo o to włąsnie mu chodzi. Wchodzi z buciorami w ich życie i każe wszystko rzucać. A oni na złość, będą robić dokładnie to co robili wcześniej. „Co za paradoks, a czy własnie to co robiliście wcześniej nie doprowadziło was do tego co jest teraz” Usmiechają się tylko na moje słowa i kwitują to krótko – „Oj, Ty i te Twoje teorie, sama świata nie zmienisz. Choc lepiej zapalić.” No i  wloke się z nimi przed szpital, bo co innego mam robić na oddziale. Stoje potem metr dalej z uwagi na dym i  myśle sobie, kto tu popełnił błąd...rodzice, lekarze, może cały cywilizowany świat, a już na pewno koncerny farmaceutyczne.

 

Rak karmi sie rutyną. Mogłabym o tym pisac godzinami, ale po co jak i tak wchodzicie tu na kilka sekund nie ma czasu na czytanie długich elaboratów. A jest o czym pisać i o czym czytać. Jeżeli przejdzie wam przez chwile myśl, że rak was nie dotyczy, to tez jest rutyna. Chorych bedzie coraz wiecej, a nie mniej.

hof : :
24 czerwca 2006, 11:04
Rak karmi się rutyną... nigdy bym nie pomyślała. Dziękuję, że mi otwierasz oczy.
aha
28 września 2004, 07:17
cały czas jestem z Toba...podziwiam i...pozdrawiam
26 września 2004, 21:27
pozwole sobie zaszalec mojemu egocentryzmowi: . (13-04-2004 10:48) jesteś? . (13-04-2004 10:49) nigdy sie z tobą nie dogadam przez internet. . (13-04-2004 10:51) bo to pudło wywołuje tylko kawałek zdjęcia i ciężko odgadnąc reszte. to z gg jesli pamietasz, i zapewne wiele wyjasnia, chyba ze to bylo tylko snem, moim pieknym snem.
26 września 2004, 20:55
to samo co robie tu odpoczatku istnienia tego bloga... czy cie rozumiem, trudno to sprecyzowac natomiast, w 75% sie z toba nie zgadzam w wiekszosci kwestii... zastanawiam sie czy zmienilas gg hm...
26 września 2004, 18:20
Barbar - a ty, rozumiesz mnie?, starasz sie zrozumieć? Czy co tutaj w ogóle robisz?
26 września 2004, 17:05
kolejny blog gdzie wszyscy rozumieja, albo staraja sie udawac przynajmniej. fajnie... fajne komentarze. zalosne.
26 września 2004, 17:04
irony, isnt it? oh even irony of life i must admit.
25 września 2004, 00:04
Oj, mam zaległości u Ciebie :( Dziś tylko ta notka, ale to nie rutyna kazała mi tu zajrzeć i nigdy na kilka sekund. Jutro jadę na druga, ostatnią część urlopu, do 3miasta na 3 dni ;-). Musze jeszcze posprzątać, bo znów domu i kota będzie pilnował Pan Prezydent (tym razem jedynym jego \"gościem:\" bedzie jego 3 letnia córka - sporo tych trójek ;) ). Bałagan jest okropny. Na środku pokoju wciąż leży rozłożony namiot, mam nadzieję, że już suchy. Muszę go zwinąć, odkurzyć itp. Pakowanie będzie \"na wariata\", ale co tam, tym razem same kremy, pudry itp. Rano o 8:52 mam pocią. Mało spania będzie tej nocy. Do zobaczenia we wtorek. Dobranoc.
abs
24 września 2004, 19:43
...w pewnym momencie myslalam wlasnie tak. mnie nic sie nie przyrafi. bo jak to. niech choruja inni, ja mam byc zdrowa. no, po prostu zdrowa z zalozenia. tak to jest z losem, ze jak wydaje nam sie, ze jestesmy krolami swiata i ze \'nic nigdy\', to wtedy wlasnie on pokazuje nam gest kozakiewicza i sprowadza do parteru. hmmm, podziwiam Cie na maksa. i wlasciwie tylko tyle chcialam rzec.
24 września 2004, 18:47
jesteś niesamowita.
24 września 2004, 18:45
Badu - nie wysiadaj, prosze.Next life, chyba nie ma szans. Kaas - nie musi powalać,nie musi. Czasami trudno jest człowiekowi jak jest sam, dlatego \"na siłe\" trzeba znależć wsparcie. Pozdrów go ode mnie.
24 września 2004, 17:49
Twój blog jest poruszający, jak każdy blog człowieka walczącego z chorobą. Też znam kogoś, kto już żyje z rakiem już kilka lat a według lekarzy jest pomyłką, to że jeszcze żyje. Wspaniały i dzielny człowiek. Będzie bronił pracę doktorską wkrótce....Dlaczego choroba powala takich świetnych ludzi?
*)
24 września 2004, 17:12
jedyne na co mam teraz ochote, to Cie przytulic, tak BARDZO mocno!!!
badu
24 września 2004, 16:42
sorry, julita. wysiadam. i guess i`ll see you next lifetime
24 września 2004, 16:41
Rak...To slowo wywoluje u mnie paniczny strach.Moze dlatego,ze kiedys mnie dotyczyl w duzym stopniu.Dlatego,ze obcowalam z nim,mieszkalam w jednym domu.widzialam i czulam w kazdym kaciku.Teraz nie mysle o nim.I nie wyobrazam sobie,ze moglabym zaczac...Modle sie o to,zeby zycie mnie do tego nie zmusilo:( Nie musze Ci pisac jaka jestes dzielna i jak Cie podziwiam.To chyba zbyteczne

Dodaj komentarz