Archiwum wrzesień 2004


wrz 26 2004 RAK - 10 chemia
Komentarze: 10

Pojutrze jade do szpitala. Na sama mysl o tym robi mi się zimno. Nikogo tam nie ma. Ci, którzy byli w styczniu albo już nie żyją albo z licznymi przerzutami wypisano ich ze szpitala. Boję się nawet wysłać sms co u nich. Lepiej nie wiedzieć. A mówili mi „starsi stażem”, że numerów telefonów się nie bierze. Na korytarzach widać tylko nowych i nowych, i to przytłaczajace światło z jarzeniówek. 10 chemia. Chyba jestem już weteranką. Niech mnie ktoś uszczypnie.

hof : :
wrz 24 2004 RAK - Rutyna
Komentarze: 15

Czasami zapominam, że zbyt duże skróty myslowe robie swoich notkach. Może to też rutyna?!

 

Po diagnozie nie wiedziałam jak się zachować, albo lepiej gdzie się schować. Rozmawiałam z pewna osoba z Poznania, próbowałam jakoś przez telefon pokazać i sobie i jej, że wszystko jest w porządku. Na koniec dodałam, że niedługo się spotkamy. „ Na poczatku stycznia będzie pierwsza chemia,  tylko 2 dni, wiec zaraz potem jestem u was. Możemy się nawet teraz umówić.” „Lola, ty nie masz chemii dostosowac do życia, ale życie do chemii. Może trudno to teraz zrozumieć , ale z czasem sama zobaczysz.”

Kierowałam się tylko rutyną. Uważałam, że rutynowe podejście do raka uchroni mnie przed ta chorobą. Nie będę o niej mysleć, zreszta to lekarze maja mysleć za mnie. To oni maja „kombinować” i starac się jak mnie z tego wyciągnąć,. Ja jade do szpitala na umówiony czas, co najmniej jakbym jechała na wizyte do dentysty. Ide , wracam, i żyje dalej. Bzdura. Totalna bzdura.

 

Jadąc do szpitala nie wiem czy będzie dla mnie łóżko nie wiem czy będę miała dobre wniki krwii, a jak złe to co, sterydy czy walka o powrót do domu na kilka dni, czy czekanie w szpitalu i gapienie się w sufit,czy roentgen płuc będzie czysty,a jak nie......nie myśl o tym, czy roentgen reki pokaże ...coś.( może się w końcu zwapni ta cholena reka), czy znajda się żyły do venflonu, a jak nie to jak bronic się przed portem ( to taki duży venflon do tętnicy koło serca), można jeszcze kłuć nogi, jak walczyc ze snem w czasie podawania chemii, widziałam osoby które zasneły i miały cała rekce spalone, bo chemia się wylała pod żyłe, boli, ile żył tym razem mi wypalą, znowu wróce z siniakami, a siniak to skrzep, który może się oderwać i krażyc w moim organizmie aż dopłynie do serca i co...i zawał. Znam osoby , które w moim wieku miały zawał. Dziwne prawda. Szybka reanimacja je uratowała. Gdzie tu rutyna. Wydaje się że być jej nie powinno. A jednak sa tacy, którzy mówia - kiedy mnie odłaczycie , bo umówiłem się na impreze. To się nazywa  rutyna w podejściu.

 

Moje życie zrobiło się nierutynowe. Nigdy nie wiem kiedy mnie cos zaboli albo spuchnie. Ogladam siebie jak królika doświadczalnego. Wstaje rano i myśle jak piękny byłby dzień gdyby nic się nie stało. Jak przyjdzie mi ogladać zachód i pomysle,że ten dzień minał bez bólu i bez przykrych niespodzianek , płakać mi się chce. Wtedy uważam to za sukces i bardzo szczęsliwy dzień. Taki rutynowy jak kiedyś.

Drugie znaczenie rutyny dla mnie jest w myśleniu, które przekłada się na działanie.Schematyczne myslenie, że rak to wyrok. Zamykamy się na wszystko nie bierzemy pod uwage nowych i szczególnych okoliczności. Nie szukamy, nie czytamy. „Sok z buraków i tak nie uleczy raka, nie pije więcej.” Wystarczy troche poczytać i zobaczyć że nie sok ma nas wyleczyć, ale ma wspomóc leczenie. Wyleczyć to my się mamy sami. Tylko nasz układ odpornościowy może pokonać komórki rakowe. Tylko. Inni twierdza , że skoro na płucach nie ma już jasnych plam to sa zdrowi. Pierwszy etap to usunąc guza a drugi to pozbyc się krążących w krwioobiegu komórek nowotworowych. Po zakończonym leczeniu cała praca odtruwajaca należy do wątroby. To może trwać kilka lat. Jeżeli wątroba nie da rady, to zaalarmuje to przerzutem,a koniec końców, chory na raka umrze na marskośc wątroby. Mogę policzyć na jednej ręce chorych, wśród poznanych mi , tych , którzy o tym wiedzą. Bo się interesują, mimo wielu blokad w informacji i jakieś dziwnej cenzury w świecie lekarskim. Dla chcącego nic trudnego. Życie nierutynowe to życie z nadzieją, ale także życie bardzo aktywne, elastyczne, przygotowane na dobre i na złe. Życie rutynowe jest przygotowane tylko na dobre, życie w nieświadomości i kończące się paraliżującym szokiem, że jednak jest źle, a wszyscy mówili, że będzie dobrze. Albo życie rutynowe to życie przygotowane na złe, które w końcu źle się kończy, bo samospełniająca się przepowiednia nie jest tylko wymysłem teoretyków.

 

 Uśmiecham się tylko jak koledzy z oddziłu mi mówią, że oni się rakowi nie dadzą, on ich tak szybko nie złamie, oni nie zmienia swojego życia, bo o to włąsnie mu chodzi. Wchodzi z buciorami w ich życie i każe wszystko rzucać. A oni na złość, będą robić dokładnie to co robili wcześniej. „Co za paradoks, a czy własnie to co robiliście wcześniej nie doprowadziło was do tego co jest teraz” Usmiechają się tylko na moje słowa i kwitują to krótko – „Oj, Ty i te Twoje teorie, sama świata nie zmienisz. Choc lepiej zapalić.” No i  wloke się z nimi przed szpital, bo co innego mam robić na oddziale. Stoje potem metr dalej z uwagi na dym i  myśle sobie, kto tu popełnił błąd...rodzice, lekarze, może cały cywilizowany świat, a już na pewno koncerny farmaceutyczne.

 

Rak karmi sie rutyną. Mogłabym o tym pisac godzinami, ale po co jak i tak wchodzicie tu na kilka sekund nie ma czasu na czytanie długich elaboratów. A jest o czym pisać i o czym czytać. Jeżeli przejdzie wam przez chwile myśl, że rak was nie dotyczy, to tez jest rutyna. Chorych bedzie coraz wiecej, a nie mniej.

hof : :
wrz 21 2004 „Bierz życie jakim jest, bo na drugie...
Komentarze: 6

„Bierz życie jakim jest,  bo na drugie nie masz szans.” Należe do samochodowych radiomaniaków. W domu...nie wiem nawet gdzie jest radio. Za kierownicą pochłaniam wszystkie puszczane utwory, które mi się z czymś kojarzą, lub te których słowa wyryją się w pamięci – „Bierz życie jakim jest, bo na drugie nie masz szans.”. Tak dokładnie robie. Myślę o mojej chorobie chyba non stop, choć na taka nie wyglądam. Czy można się czyms przejmować 24 h na dobe, chyba nie. Dlatego moje myślenie oznacza czujnośc, ostrożność, szukanie, nasłuchiwanie, uszy i oczy wokół głowy. Jedyna rzecz, która może mnie teraz zabić to RUTYNA. Nie chodzi mi o ta która jest w Rutinoskorbinie, bo tej akurat potrzebuję. Jeżeli żołnierz idzie na wojnę to musi być czujny. Jeżeli wpadnie w rutynę, zginie przy pierwszej akcji, zanim się obejrzy. Jedyna sprawa jaką mogę się przejmować to studia. Nie przejmuję się nimi ciągle. Jest egzamin, trzeba się postresować, ale człowiek jak zda, to czuje, że idzie dalej. Zrobił jakiś krok, większy czy mniejszy. W raku nie ma kroków w raku po prostu się tkwi. Dzis jestem tu, nie wiem czy za rok znowu tu nie będę. Znowu to samo leczenie. Co najgorsze w raku można się też cofnąć. Niektórzy mówią, że jak ktos stoi w miejscy to się cofa.Przerzut oznacza całkiem spory krok w tył i rozpoczęcie wszystkiego od początku. Studia pozwalaja mi uwierzyć, że mimo tkwienia w jakimś punkcie, nadal uczestnicze w życiu, ono nie toczy się obok, nadal jestem jego częścią. Wyobraźcie sobie teraz, że kończycie studia i ktos wam mówi, że te całe 5 lat się nie liczy. Jeszcze raz musicie przez to przejść. Od samego początku.

 

Kocham życie. Wiecie jak boli jak komuś odbiera się miłość. Wiem, że wiecie. Wszyscy ci, którzy życzyli mi z okazji urodzin miłości, mogą spać spokojnie. Mam moje życie. Jak mi je odbiorą, chyba się załamie.” Trzeba dbac o te miłość, nie wolno stracic jej.” Ja kocham życie, ale nie wiem, czy życie kocha mnie. Jak wiadomo do miłości się nikogo nie zmusi. Jest na dobre i na złe. Chyba jako jedna z nielicznych boję się śmierci. Mimo, że znam ja z korytarzy szpitala. Nie raz przechodziła obok mnie, a ja spuszczałam wtedy wzrok. Nie umiem spojrzeć jej w oczy. Nie teraz. Jak sie kogoś kocha to nie można sobie wyobrazić życie bez tej drugiej połowy. Jak sobie wyobrazić życie bez życia. Ale po jakims czasie i tak sie wszystko jakoś układa. Znowu wstajemy, jemy śniadanie, wychodzimy...Jak wczoraj.

 

hof : :
wrz 17 2004 RAK - Człowiek, historia i telefony...
Komentarze: 5

Duchowośc to poszukiwanie sensu życia. Wynikające z duchowości przekonania, wartości i prakyki nadają życiu znaczenie. Dzięki nim uzyskujemy wiarę, nadzieję, spokój i poczucie sił. Osiągamy radość, umiemy przebaczać sobie i innym, mamy świadomość własnej śmiertelności i potrafimy przekraczać życiowe ograniczenia. Duchowośc pomaga w efektywnym radzeniu sobie ze stresem, daje poczucie zaufania do siebie i ludzi, a także poczucie łączności z nimi. Sprzyja życiu pełnemu znaczenia i nadziei. Według Carla Simonona nadzieja to przekonanie , że rzeczy pożądane mogą być osiągnięte, niezależnie od znikomości prawdopodobieństwa ich osiągnięcia. – Mogę wyzdrowieć niezależnie jak bardzo jestem chora.” Przeżyłam ponad pół roku. W onkologii to już bardzo duży sukces. Pozostało mi jeszcze ponad 5 lat, żeby powiedzieć, że jestem zdrowa.

 

W moje urodziny otrzymałam telefon. Siedziałam wtedy na skrzyni na III piętrze. Próbowałam wyciągnąć butelke wody, która wpadła mi za nią. W drugiej ręce trzymałam kanapke, a na kolanach leżały notatki, które własnie spadły. A chciało mi się pić. Dawno niesłyszana osoba, miły telefon, ciepły głos. Niby z życzeniami, ale...koniec końców uroniłam po nim jedną małą łzę. Jedna mała świetlista łezka spadła jak meteoryt na notatki. Może spełniło się wtedy jakieś życzenie. To był mój prezent dla tej osoby, która też miała tego dnia urodziny.

Bo życie ze śmiercią się splata,
Już od początku tego świata.”


Zapiski studenta: Usiadłam  na schodach starego gmachu Uniwersytetu i przez chwilę poczułam jak duch historii tego miejsca siada obok i razem przygladamy się temu co się tam dzieje. Mogłabym tak godzinami siedzieć i obserwować jak tętni tu życie, studenci biegaja z piętra na piętro a między nimi przemykają ci czasami w ogóle nie zauważeni profesorowie, którym wiedza oszroniła nieco głowy. Stare drewniane schody., wąskie korytarze, dziesiątki drzwi za którymi kryją sie okruchy przeszłości. Ciekawe jak tu jest w nocy...

 

hof : :
wrz 15 2004 RAK - Moje małe własne szczęście
Komentarze: 8

Zdałam.Ten dzień był jak sen...chyba ten z którego sie jeszcze nie przebudziłam po ostatniej nocy. Jak tak maja wygladać sny to jeszcze polubie spanie.Może szczęscie mnie nie opuściło. Czuje sie szczęśliwa. Zreszta co tam duzo gadać, mieszkam na ulicy Szczęśliwej. Szczęściara ze mnie:)

hof : :