Archiwum lipiec 2005


lip 30 2005 RAK - Cieszyn, Cieszynowi, Cieszyna, Cieszynem,...
Komentarze: 8

„PATRONE, tu Ligii, mamy uno piccolo problemo – tu na ziemi jest bardzo dobrze. Koleżanka poprosiła o życiowego Red Bulla i betonowe skarpetki w RACZKI nie zadziałały.”

 

ERA…NOWE ŻYCIOWE HORYZONTY.

Wymyśliłam sobie Cieszyn… rok temu. Leżałam wtedy na twarzy z odciśniętym guzikiem. Miałam zapalenie mieszków włosowych na głowie i wszystko mnie paliło i wyobraziłam sobie siebie na Festiwalu Filmowym w Cieszynie, poznającą ludzkie słabości od widza strony, kupującą ludzkie doświadczenie za cene biletu do kina. Obiecałam , że to zrobię..jeżeli…jeżeli tylko dam radę. Nie powinnam zmieniać klimatu przez 5 lat co najmniej. Ale to jakby ktoś powiedział nie całuj Go bo się czyms zarazisz, a ty patrzysz na usta i czy umiesz się poswstrzymać. DAŁAM BUZIAKA CIESZYNOWI.

 

Przez szpitalne doświadczenia każda miła chwila rośnie do rangi Szczęścia.(z drugiej strony przykrości wysychaja na słońcu jak małe kałuże).Codzienne lody na patyku były jak relax na stojaka środkiem ulicy.Wykupili nam bilety na „Dziure w sercu”.Troszeczke sie zdenerwowalysmy.

 

 

„Kino żyje i ma się dobrze…w Cieszynie.”

 

Ja żyję i mam się dobrze…w Cieszynie.

 

 

Spotkałam tam swoją przeszłość, podsumowanie szkolnej wiedzy w filmie „Riot on” ( firma robiła gry komputerowe, organizując luźno prace, ku zaskoczeniu czasami kończyło się to imprezami i orgiami, interesy szły dobrze). Na tym filmie poczułam co to senność po kilkunastu godzinach podróży nie umiałam nawet prosto trzymać głowy. Wyspany nigdy nie zrozumie Sennego. Odnalazłam pewna czesc siebie w „Żonie Gellesa”( w wolnym tłumaczeniu  Żona Babola). Zrozumiałam jak na świat patrza mężczyźni w filmie „2046”, którzy bawia się nigdy nie kochając bo ciągle tęsknią za „Su” sprzed lat. Dowiedziałam się, że jeżeli kobieta prześpi się z więcej niż 20 męzczyznami, czyli tyle ile ma palców to jest dziwką.( tak mysli indyjska babcia w filmie „20 palców”). Odbicie choroby w „Filmowcu”. Na kamerze utrwalał codzienność swoja i żony, a obydwoje chorowali na raka. Czy Cieszyn mógł przejść bez raka? Zbyt duzo tego wokoło. Choc nie widać go na ulicy. Szukałam w Barze Pod Dobra Datą, w prezentacjach skejtowskich, w kinie pod Brunatnym Jeleniem , w Klubie festiwalowym, w Centrum na zamku  nawet w Czechach nie było raka. Był tylko jeden w Teatrze im Adama Mickiewicza. W cieszyńskich zaułkach wszyscy byli bardzo kolorowi, tacy ASP`owi, z wymyślnymi frykami lub z innym dziwactwem na sobie. Ponieważ należałyśmy do szarej mniejszości przyszło się nam dopasować. Kupiłyśmy wielkie okulary z lat 80tych. Mały gadżet i jesteśmy już po tamtej stronie. Jako farbowane artystki poznałyśmy „Adriana Brodiego”. A jakże. Z najwyższej półki. Pokazał nam kazimierski Kraków swoimi oczami. Odsłonił kawałek duszy przed dwiema Wielkopolankami. Zabrał nas na wycieczkę w kraine nut, na krawędzi snu i słowa bardziej niż rozmowa…”gdy cisza łaczy nas, myslisz mi się”. Między cisza a cisza słowa się kołyszą. Jadą rajcy do Karkowa śpiewac… w Piwnicy Pod Baranami. Wyszłyśmy, żeby wrócićKupiłam małego bloga wiązanego na rzemyk wokół szyi…w Sukiennicach.

 

Poza przeszłościa spotkałam w Cieszynie swoja przyszłość. Siedziała spokojnie na rynku. Jakby na mnie czekała. Była podobna do przeszłości, podobna do mnie, jakby żyła gdzieś równolegle od dawna. Ale jakaś niepoznana. Czy to znaczy, że czeka nas w życiu to czego już się doczekaliśmy. Przytuliła i powiedziała, było dobrze , będzie dobrze. Zobaczyłam z nią film „Brama”.Ten film miał w sobie dużo emocji i napięcia. Nawet nie wiem kiedy minął czas seansu. Pierwszy raz miałam wrażenie jakby film mnie dotknął. Zasnełam w ramionach swoich przemyśleń. W południe rozstałam się z przyszłością. Nie mówiła wiele, a jak już mówiła to, ciekawe, mówiła o przeszłości.Poczekam aż przyjdzie czas. Aż skończy się teraźniejszość i przyszłość okaże się tylko moja. A gdyby tak wysłać maila do PRZYSZŁOŚCI.

 

Klaczki na lepku to zagadka całego wyjazdu. Najlepsze zdjęcie to reklama ekskluzywnej czekolady z Krystyną w roli głównej a hasło to „I tak bardziej podoba mi się podłoga w Twoim kiblu , niż w tej krakowskiej restauracji”.

hof : :
lip 25 2005 RAKO - 2046
Komentarze: 2

Jeżeli masz jakiś sekret to idz w góry, znajdź drzewo. Zrób w nim dziurę. Wyrzuć z siebie i zaklej dziure błotem, żeby nie uciekło.

hof : :
lip 18 2005 RAKO-Świadomość nieświadoma świadomości...
Komentarze: 6

Tetryk, lat 55 - Zimno tu.

Hof - W zimnie maszyny lepiej działają …nooo, i  nie można gadać (na ścianie napis Po podaniu radioznacznika nie rozmawiać, pić wode niegazowaną i leżeć.) Na szczęście są koce.

Tetryk, lat 55 – Wie Pani co? Wygląda Pani jak anioł.

Hof – Spokojnie, jeszcze jesteśmy na ziemi. To na pewno przez ten niebieski kaptur.

Tetryk, lat 55 – To na pewno nie przez ten niebieski kaptur.( słychac byłojak uwalnia się gaz z jego „niegazowanej” wody)

Hof – Oj.

Tetryk, lat 55 – Cholery sprzedały mi gazowaną. Idę się zapytać sióstr czy mogę ją pić (Na ścianie napisy, Po podaniu radioznacznika ograniczac rozmowy z personelem)

Poszedł…

Zimna cisza…brr…Ściany mądrze milczą.

 

Tetryk, lat 55 – (wsadził głowę) Powiedziały, że nie mogę. Jakby ktoś pytał to poszedłem do sklepu przed szpitalem.

Hof – Hallo, przeciez my nie możemy wychodzić. Niech ktoś Panu kupi (tego już chyba nie słyszał, wrócił z niegazowaną)

 

Wziął łyka (a mielismy wypić litr w pół godziny, wiec dużo pracy go czekało). Wyjął grzebyk z kieszeni koszuli przejrzał się w podświetlaczu do zdjęć rentgenowskich i rutynowo przeczesał ułożoną czupryne.

Tetryk, lat 55 – Długo Pani choruje?

Hof – Wystarczająco. Dobrze ponad rok.

Tetryk, lat 55 – No ja juz pół roku jeżdze i nie mogą znaleźć źródła.

Hof – Pali Pan?

Tetryk, lat 55 – Taaa.

Hof – To cos z płucami?

Tetryk, lat 55 – Tak, ale to nie od fajek. Słyszałem, że to w ogóle nie ma związku. Nawet teraz chciałem zapalić, ale już dobra.

Hof – Myśli Pan, że to by nie zaszkodziło w badaniu?

Tetryk, lat 55 – To w ogóle nie ma związku, słyszałem. Wiec jak lekarze się pytają to też nawet nie mówie. A co tam.

 

Kilka godzin oczekiwań. Założone ręce. Obydwaj patrzą przed siebie i nagle jeden…

Tetryk, lat 55( ze Szczecina)  – Wiesz co mnie najbardziej zadziwiło w tym szpitalu?

Kolega Tetryka, lat tyle samo ( ze Szczecina) – Coo?

Tetryk, lat 55( ze Szczecina)   - GRZECZNOŚĆ.

Kolega Tetryka, lat tyle samo ( ze Szczecina) – Taak. To świadczy o wysokiej kulturze.

 

 

 Artykuły migaja mi przed oczami(17 dzień nauki – jakby profesor pytał to już rok.) Prekluzja, konfuzja, prejudycjalność, moratorium, tenor. I mój nowy nabytek „REKTA”. Całe to wielkie prawo jest jak nauka nowego języka.Najbardziej utkwiło zdanie, że w przypadku osobistego przeszukania komornik musi być płci przeciwnej.OK. Tak szybko mnie nie przeszukają, bo z tego co kojarze to tam w większości sami mężczyźni. Jutro MUSZKA sprawdzi  czy dobrze poznałam Grubego (kpc). Swoją drogą mógłby trochę schudnąć. Wymeczył mnie. Nawet nie mam siły podnieśc ręki. Od 5 lat jakoś słabo kojarze termin wakacje. Ale tym razem nie odpuszcze. Tylko trzeba wymysleć cos bez słońca. Jak wampiry spędzają wakacje? Chyba nie nad morzem.

hof : :
lip 09 2005 RAKO - kpc
Komentarze: 2

„W życiu chodzi o to, aby uczyć się tak,

By inni nie spostrzegli, że się człowiek uczy.”(Winston Churchill)

Jakby ktos pytał to mnie nie ma.

 

U góry 50 cent, za plecami ścieżka dźwiękowa z Parady Miłości, na dole Hydrauliki tną rury i gwiżdżą sobie Turnaua, krzycząc co jakiś czas „Mam posuwać te rurę dalej.”  A ja na to wszystko Bach. Zamykam oczy, łapie się za głowę i tworze swoją własna orkiestrę. 50 cent pojechał z Bachem na Paradę Miłości, idąc Aleksanderplatz pogwizdują Turnaua. A czas leci, termin egzaminu goni. Komparycja…trudne słowo, dewolutywność…jeszcze trudniejsze. A co mi Pan tu napisał ”Kooopyytko”. A Panowie hydraulicy na to „Tak bywa, pies utonął, łańcuch pływa”.

 

Życie to sztuka odkrywania Momentów Ciszy. A trudno znaleźć Koncentracje w Chaosie. Jutro kończą wymianę rur. Tylko ja i Bach…i Gruby( Kodeks postępowania cywilnego).

 

„Odkrywać to znaczy widzieć to, co wszyscy widzą i myśleć, czego nikt dotąd nie pomyślał.”

Za dużo myśle.

 

hof : :
lip 05 2005 RAKO - Armstrong na prezydenta
Komentarze: 6

„Życie pasywne, życie w lęku to dla mnie marnowanie go.”

Lance Armstrong

3 dni po diagnozie, z zielonym plecakiem moro stałam na dworcu PKP w Bydgoszczy. Siostra kupiła mi w dworcowym kiosku książke w prezencie (Wigilia za 2 dni), „Mój powrót do życia”. Przeczytałam pierwsze zdanie „ Przeciwnik, z którym przyszło mi się zmierzyć, okazał się twardszy niż początkowo sądziłem”. Pojechałam do Warszawy.

 

Przed zakończeniem rodzinnych spotkań komputerowych na najwyższym szczeblu „Wade Robson Project w wersji blond”, czyli mój własny rodzony Kuzaj, powiedział „Mam cos dla Ciebie”. Żółta bransoletka z napisem „LIVESTRONG" z fundacji walki z rakiem Lanca Armstronga. To było już dawno. Jakby co miałam ją pierwsza, wtedy kiedy nie była popularna. Nie wiem czy ma moc uzdrawiania ale na pewno ma moc przyciągania ludzi, a bardziej ich komentarzy, pytań i uśmiechów.

 

PLASTUŚ wszedł na oddział, nie zauważył mnie i podreptał do dyżurki. Wybiegłam ze świetlicy ciagnąc za sobą Harrego.( Tak, z Harrym można nawet biegać, ale tu już wyższa szkoła jazdy, dla wprawionych)  Pokiwałam mu. Zapytał „Czy ty to ty?” „A ty?” „Tak.” Wręczył książkę jak posłaniec z Gwiazd - „ Liczy się każda sekunda” Wieczorem jak pojechał przeczytałam…

„ Zdejmuję koszulkę i skaczę w coś co jest czymś wyjątkowym. Jest to mój własny sposób na kontrolę sił witalnych….Stoje obok czternastometrowego wodospadu i przyglądam się spadającej wodzie – przyglądam się też sobie. Spad jest na tyle długi, że na sam widok zasycha mi w gardle. Wydaje się, że lecąc w dół zdąży się rozważyć więcej niż tylko jedną myśl. Najpierw może przyjść ci do głowy”Troche strachu nie zaszkodzi”, a potem „ Dobrze, że umiem pływać”, i jeszcze gdy już uderzysz o taflę „Cholera, jaka zimna!”. Kiedy skacze znajduje niezbite dowody na to, że naprawdę żyję; przyspieszony puls, uporczywy odgłos oddechu i kołatanie piersi – to moje serce, które niczym nieposłuszny więzień wali w kraty mojej klatki. Wypływam na powierzchnię wydając radosne okrzyki, dopływam do skalistego brzegu i wracam do domu do trójki moich dzieci. To miejsce nazywa się Dziurą Martwego Człowieka. Chyba oczywiste jest że powinno należeć do faceta, który prawie był już martwy. Polubiłem je i kupiłem w pobliżu 200 akrów.”

 

 

 

„Mam wrodzoną niezdolność do spokojnego siedzenia;tęsknie za działaniem i jeśli nie mam nic do roboty po prostu cos wymyślam.”

Chyba to zdanie przekonało mnie do Lanca. Oprócz choroby i cierpliwości sportowca mamy coś jeszcze wspólnego – nadpobudliwość dziecięcą.

 

 

 

„Mój dom się spalił … ale za to mogę ujrzeć niebo”

Gdybyście widzieli ile tu gwiazd, a w dzień jak ciepło świeci Słońce.

 

 

 

„Smiertelna choroba, jak większość  osobistych katastrof, przychodzi niespodziewanie. Zwykle nie ma nawet mowy o złym przeczuciu czy czyms podobnym, po prostu budzisz się pewnego ranka i cos dziwnego dzieje się z twoimi płucami, wątrobą, kośćmi. Ale bliskość śmierci porządkuje myśli, po wstrząsie przychodzi jasność, wyostrzona świadomość: czas jest ograniczony wiec lepiej żebym każdego ranka budził się gotowy do działani, wiedząc, że to jedyna szansa, aby przeżyć ten dany mi dzień właściwie i dołaczyc go do innych kolejnych dni, układających się w życie wypełnione działaniem, któremu przyświęca jakiś cel. Jeśli chcesz wiedzieć co trzyma mnie na rowerze, kiedy przez szesc godz w deszczu wspinam się na szczyt, to właśnie to.”

A od siebie dodam, czyli od Hofa, że nic tak nie koncentruje człowieka jak wiadomośc, że został mu miesiąc życia.(widzałam na własne oczy)

 

 

 

„Moim zdaniem w życiu każdego zdarza się wiele sposobnośći utraty życia. Choroba pozwoliła mi zrozumiec różnicę między prawdziwym strachem i zwykłym niepokojem, między rzeczami które warto posiadać, i tymi, które nie są warte zachodu.”

Mi choroba pozwoliła przyglądać się wewnętrznym niepokojom z daleka. Zmieniac ich kształty jakby ulepieć plasteline, przydepnąc. Z czasem zamykać je w słoiki bez dostępu tlenu, stawiać wysoko na szafie.Z dala ode mnie i bliskich.Otwierać tylko w razie konieczności. To co dziś posadam jutro może nie być potrzebne ale to, że powiedziałam komus Dzień dobry, powiedziałam Przepraszam i Kocham jutro może okazać się sensem życia. I nikt nie jest w stanie mi tego odebrać.

 

 

 

„Wiecie kiedy mogę umrzeć? Gdy już dokonam wszystkiego w życiu.Gdy nie będę mógł chodzic ani jeść, gdy oślepnę. Wtedy mogę odejść.”Wiecie kiedy będę mogła umrzeć? Jak spełnie swoje 2 marzenia.(precedens nowotworowy i życzenie moich przodków) Nawet jeżeli do tego czasu mam być ślepa, głucha i kaleka.

 

 

 

„Kolarstwo jest sportem, który nagradza tylko dojrzałych zawodników. Trzeba przez lata budowac swoją fizyczną odporność, a jednoczesnie stworzyć odpowiednią strategie działania, której podstawa jest zawsze doświadczenie.”

Taniec jest rzeźbą która udoskonalam przez doświadczenie.

 

 

 

„ Zacząłem myśleć o zdrowieniu jak o jeździe indywidualnej na Tour de France.”

Zaczęłam myślec o leczeniu jak o zarządzaniu firmą jaka jest moje Życie.Zysk jest jak zdrowie. Potrzebujesz go, im więcej tym lepiej. Lecz zdrowie nie jest celem dla którego istniejesz.

 

 

 

 „Doświadczenie „wyrzucenia” do świata żywych sprawiło, żę inaczej patrzę na wszelkie przeszkody i wyżej stawiam poprzeczkę.”

Nie stawiam jej wyżej,ale w całkiem innych miejscach niż kiedyś.

 

'...i tak to Ty o wszystkim decydujesz.'

 

Wszelkie cytaty pochodzą z książek

v        „Mój powrót do życia – nie tylko o kolarstwie”Lance Armstrong

v        „Liczy się każda sekunda” Lance Armstrong

hof : :