sie 10 2004

RAK - Bydgoska Onkologia


Komentarze: 0

Bywaj zdrów...

 

Bydgoską Onkologie mam tuz za rogiem. Mogłabym tam chodzic jak co rano po bułki. Ale lecze się w Warszawie.Nie o tym jednak chciałam pisać. Byłam dzis w tej „za rogiem” zrobić sobie morfologie krwi z rozmazem. Zawsze to robie dzień przed wyjazdem do Wawy. Jeżeli miałabym za słabe wyniki to nie będzie sensu jechać.

Wchodzi się jak do hotelu. Wszystko w marmurze, i zaraz przy wejsciu stoi ogromna Informacja, po prawej stronie jest recepcja. Myśle jednak, że wolnych pokoi nie ma. Biegne na pierwsze pietro do kasy. Te panie  zawesze się grzebia, a od 8 przyjmują na pobranie tych prywatnych, bez skierowania. W kolejce stoje 8.04.Srednia wieku 65 lat i jeden mały 23letni rodzynek w chustce.Rzeczywiście wzbudzam zainteresowanie i zdziwienie. Widze te pytające spojrzenia: Ciekawe gdzie ma raka, ile ona ma lat,jak wyglada teraz jej życie, jak zaaragowała jej rodzina, biedne dziecko. To fakt wygladam dośc młodo, szczególnie bez włosów. Niektórzy pytają  się czy zdążyłam napisać mature. Strasznie długo się czeka. Musze sobie przysiąść. Duszno w tej piwnicy. Jak zwykle mam ze soba Charaktery. Taki panuje tu klimat, że nawet chce się czytac o psychologii. Totalny brak żył, tym bardziej, że pobierac można ylko z jednej.Napinam ręke już w kolejce. Cieżko było, ale staram się współpracować z pielęgniarką.

Na korytarzu zaczepia mnie jakaś Pani. Pamiętam ja z kolejki.

 

    P:  -Wygodnie chodzi się Pani w takiej chustce.

JA:  -Staram się jakoś chować przed słońcem.

    P:   -Mi wczoraj wypadły włosy.

Ja:  -Peruka wyglada bardzo naturalnie, gdyby Pani nie powiedziła, nie zauważyłabym(co za kłamsto, każdy pacjent onkologiczny rozpoznaje peruki na odległość, już nawet chustki w porze letniej wydaja się podejrzane)

    P:  -Pani ma męża, bo wie Pani, ja bardzo wstydze się nawet przed nim i w domu też chodze w peruce.

Ja:  -Nie, nie mam męża. Rodzina jest raczej wyrozumiała. Wszyscy się przyzwyczaili.. Może kupi sobie Pani jakies czapeczki. Trzeba wypróbować wszystkiego.

    P:  -Czapeczki raczej nie.

Ja: -Przyzwyczai się Pani. To jest jak zmiana fryzury po fryzjerze. Po tygodniu staje się normalne.(nastepne kłamsto, będąc kobietą trudno się przyzwyczaic do łysiny, każde lustro przypomina o chorobie)

 

Usiadłam na głównym hallu. Chciałam jej jakos pomóc. Nie wiem czy mi się udało. Tyle tu chorych. Wszyscy wymieniamy się spojrzeniami na korzytarzach. Jednak dopiero jak się z kims porazmawia, człowiek czuje,że nie jest sam, sa inni podobnie chorzy.

 

hof : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz