sty 06 2005

RAK - Memento mori


Komentarze: 19

„Śmierć sama w sobie nie jest straszna, tylko mniemanie, że jest straszna jest straszne.” Epiktet

 

Pamiętam jak przyjechałam gdzieś chyba na 12 chemie. Powiedziano mi że sa problemy z połączeniem się z działem ruchu chorych, gdzie melduje  przyjazd do szpitala i mam sama się tam udać.Kazali mi chwile poczekać przed drzwiami. Wchodze. Pani daje kartke na której sa wypisane moje dane i wręcza też długopis. Proszę napisać.

 

W razie mojej śmierci upoważniam.... Lola Hof

 

A można napisać” W razie czego...” „ Nie”

Pomyślałam, że lekarze coś wiedza na temat moich wyników i dlatego mam to napisać, albo niewielu dożywa 12 chemii, wiec zabezpieczaja się. Na zewnatrz tylko lekko otworzyły mi się usta ze zdziwienia, a w środku, to wygadało jakby ktos rozdzierał z hałasem moje ciało na pół jak papier. Przed wyjściem :

Przepraszam. Do czego dokładnie upoważniłam?

Yyy. Doo odbioru rzeczy.

Wieczorem na sali powiedziałam o tym innym pacjentkom. Podpisywały to samo. Jakies nowe zarzadzenie czy coś. Powiedziałam, że przeciez i tak moje rzeczy oddano by rodzicom.

 

„Tu nie chodziło o rzeczy, tylko o odbiór zwłok, Kochanie.”

 

Na warsztatach Simontona na pytanie czego się boimy wszyscy odpowiadali, że nie boja się smierci, ale boja się cierpienia. To dla mnie cos nowego. Na cierpienie można znaleźć sposób, ale na śmierc chyba nie. Chociaż....

 

Za każdym nastepnym rogiem czeka nas nowa nauka życia podana na surowo i krwiście lub zapakowana w kolorowy papier. Za jednym z takich rogów czekała odpowiedz na to jak radzic sobie ze „straszakami”. Boisz się publicznych wystapień, rozmowy po latach,  pracy w pracy, wizyty u dentysty,  wyjazdu za granice, egzaminu. Za takim rogiem była osoba która zapakowała  odpowiedz w ładny kolorowy papier. Znaczy to tyle, ze ja nie pytałam, wiec odpowiedz była rodzajem prezentu. Nie potrzebny teraz, ale zawsze może się przydać. Jeżeli czeka cie wydarzenie którego się boisz, pomysl o nim, wyobrax to sobie,krok po kroku, od poczatku do końca. Zobacz jak to wydarzenie dzieje się w twojej głowie. Zauważysz że możesz manipulowac obrazem, bo to tylko twoje myśli, aż twoje myśli. Zobacz kto jest koło ciebie, jaki kolor ma dywan, jaka jest pogoda, spójrz w myslach na zegarek., jak jesteś ubrany, co się dzieje jeżeli mówisz to, lub to, czy czuujesz jakis zapach, czy możesz dotknąc podłogi lub ziemi. Jak toczą się scenariusze, jak ty byś chciał i jak ewentualnie mogłoby być. Wszystko to nazywa się WYOBRAŻANIEM. Dzieje się dzieje i przemija, jak piekna melodia. Mimo, ze jeszcze się nie wydrzyło. To co się potem czuje to...ULGA.

 

Żeby żyć naprawdę trzeba najpierw umrzeć. Może  należy wyobrażić sobie siebie w grobie żeby uzyskac przepustke do życia. Bo czy jeżeli nie będziemy o tym myslec to znaczy, że się od tego uwolnimy. Co takiego złego się stanie jeżeli wyobrazisz sobie siebie, że umarłeś i leżysz martwy? Spróbuj teraz spojrzec na swoje poblemy z tej perspektywy. Taka jest rzeczywistosc przecież. My jako garstka prochu. Skoro tak trudno nam to zaakceptować to co z faktem, że kiedys byliśmy komórką. Nie żyjemy naprawdę jeżeli ciągle będziemy bronić się przed śmiercią. Jedyne co wtedy robimy to tracimy nasze życie. Ja już raz umarłam w myslach. Było to jednak wczesniej przed diagnozą., w liceum. Mam nadzieje, że zgodziłam się na śmierć, bo tylko wtedy w pełni zgodze się na życie. Co się dzieje z ludzmi których dusza szybciej zmeczy się życiem niż ciało.

hof : :
agi76
04 lutego 2005, 19:27
Hej Hoficzku kochany :* Tak dawno Cię nie słyszałam. Napisz do mnie jakiegoś maila, jak się czujesz, co słychać i tp.. W środę musiałam iść do CO na zabieg i też musiałam podpisać tę kartkę \"W razie mojej....\"Rany, aż mi się łapa trzęsła i tez się zdenerwowałam. Ściskam Cię mocno - agnieszka ps. pozdrów Agę :)
Bartek
21 stycznia 2005, 20:03
Trafilem tutaj zupelnie przypadkowo. Ale ciesze sie, ze taki przypadek mnie spotkal. Czytajac Twoje mysli, uczucia i reakcje na przypadkowosc losu... Wzruszenie, wspolczucie, nierozumienie rzeczywistosci tak niesprawiedliwej, ze ciezko wierzyc, ze ktos tam u gory sie nami opiekuje. A jesli, to czy jest sadysta? Czy tylko wielbicielem czarnego humoru... Ludzie nie doceniaja tego co maja. Latwiej nam widziec dostrzegac co maja inni i zazdroscic i przeklinac los. Sa jednak zdarzenia, ktore zmuszaja do myslenia i niestety niektore z nich sprowadzaja nas do parteru. Zyc czy umierac. Umierac czy zyc. Tylu z nas zyje bo musi. I sa tacy, ktorym zycie jest odbierane mimo pomyslu na nie i umiejetnosc cieszenia sie nim... O zgrozo. Swiat jest okrutny. Jedyne co przychodzi mi na mysl, co chcialbym Ci napisac i Ty pewnie wiesz o tym to...czasami chwila jest wiecej warta od calego zycia, jakie by ono nie bylo... Nie zgodze sie z Toba, ze aby zyc trzeba przezyc swoja smierc. W myslach w wyobrazeniach. Po co? Czek
m.
20 stycznia 2005, 00:39
where are you?
cHmielu
19 stycznia 2005, 21:38
jestem tu,siedze z tylu w \"tylnych rzędach,gdzieś po prawej\" 3mamKciukiLolu;]
2w
19 stycznia 2005, 16:30
chciej!!!Lola chciej !!!
kasia
12 stycznia 2005, 13:54
pozdrawiam Cię cieplutko..
hellk
11 stycznia 2005, 15:35
Najgorsze to być trupem przez całe życie, i to impregnowanym nawet na najbardziej ostre metody budzenia do życia. Znam co najmniej jedną taką osobę, straszna sprawa.
horsea
11 stycznia 2005, 14:53
A ja trochę z innej beczki. Zawsze wierzyłam w cuda, a ostatnio udało mi się do tej wiary przekonać przyjaciółkę. Chociaż może za dużo sobie przypisuję bo ten cud poprostu się stał i ona uwierzyła. Jej tata ma raka żołądka, to miały być jego ostatnie święta bo miał przerzuty na płuca. Podły nastrój, niezręczne życzenia przy opłatku itp. Przekonywałam ją że nic się jeszcze nie skończyło, że wszystko może sie zdarzyć. Mimo to była zrezygnowana, już się pogodziła z tym \"wyrokiem\" na jej tatę. Ale CUD się stał!!!! Okazało się że miał na płucach jakieś bakterie czy wirusy odporne na leczenie (czy jakoś tak) i na pewno nie ma przerzutów! Muszę z nią jeszcze dokładnie porozmawiać bo gadałyśmy tylko chwilkę przez telefon. Cuda są i nie można przestawać wierzyć. Cudom też można pomagać... Trzymaj się. pa
aha
08 stycznia 2005, 11:22
cały czas jestem i czuwam nad Tobą :) całus
dr_już_z_włosami
07 stycznia 2005, 18:53
O kurcze. Widzę, że moje eksperymenty edytorskie przyniosły niespodziewany i niechciany efekt. Przepraszam. I już nie będę eksperymentował.
07 stycznia 2005, 18:40
Ten ostatni fragment owłosionego doktora bardzo do mnie przemówił. To CHCĘ zamiast MUSZĘ. A u naszej drogiej gospodyni \"Mam nadzieje, że zgodziłam się na śmierć, bo tylko wtedy w pełni zgodze się na życie. Co się dzieje z ludzmi których dusza szybciej zmeczy się życiem niż ciało.\". Bardzo wielu jest z takimi zmęczonymi duszami. Kiedyś zacutowałam zdanie usłyszane w Trójce - \"nic żeby nie umrzeć, byle nie za życia\". Nieskładnie tak, trzy niezwiązane, może pozornie może faktycznie niezwiązane ze sobą refleksje... Ale chyba sprowadza się do jednego - człowiek ma ogromną moc. Rzecz w tym żeby nauczył się nią władać i chciał to robić.
plump
06 stycznia 2005, 23:48
trzymaj sie...dziekuje...
zasuplana-ika.blog.pl
06 stycznia 2005, 20:54
Twoje słowa wzacniają moją wiarę, że można sobie poradzić z różnymi problemami. Te moje w porównaniu z Twoją chorba są jak ziarenka piasku... Dziękuję za uświadomienie mi tego
dr_już_z_włosami
06 stycznia 2005, 19:40
[Czy warto sobie wyobrażać śmierć i co z tego wynika] To zależy od tego jak te wyobrażenia na człowieka wpływają. Jeśli budzą lęk i uda się ten lęk usunąć, to warto. W relacjach w szpitalu bardzo często człowiek ma wrażenie, że MUSI żyć. A ta choroba w moim życiu jest właśnie odpowiedzią na to, co MUSZĘ robić. Odpowiedzią A WCALE ŻE NIE MUSISZ. Jakże często MUSZĘ = POWINIENEM CHCIEĆ (ale nie chcę wystarczająco bardzo?) I dlatego dla mnie kluczowa była zmiana przekonania MUSZĘ WYZDROWIEĆ na BARDZO CHCĘ WYZDROWIEĆ. To CHCĘ jest moim wyborem, a o tym jak BARDZO chcę decyduję ja i tylko ja. Mój Wybór nie jest wieczny, mogę go w każdej chwili zmienić, jeśli przestanie mi służyć. Dla mnie świadomość, że życie nie jest mi narzucone jest bardzo ważna.
dr_już_z_włosami
06 stycznia 2005, 19:38
[Odnosnie strachu] Ja też najbardziej boję się cierpienia. Cierpienie to ból i zmęczenie. I to jest chyba istota mojego pojmowania tej choroby. Dlatego ją odrzucam. Nie dlatego, że ma opinię śmiertelnej - bo ukształtowałem w sobie przekonanie, że da się z niej wyzdrowieć, więc nie jest dla mnie śmiertelna - ale dlatego, że powoduje cierpienie. Nie myślę o tym, że mogę umrzeć (vide komentarze do ostatniego wpisu z grudnia 2004), ale myślę o tym, że po kolejnej chemii będę się czuł jak stara znoszona skarpeta. No i dodatkowe zabiegi związane z moją chorobą, które niestety muszę przechodzić w asyście sadystów chirurgów od rurek (jedna szansa na cztery, że trafię na profesjonalistę, hmm... właściwie czemu miałbym na niego nie trafić?). Wiem, że to są koszty leczenia. Od czasu do czasu staram się wyobrazić sobie jak to wszystko działa w moim organiźmie, jak pomaga mi iść we właściwym kierunku. Ale cierpienie jest cierpieniem. Wydaję mi się, że powoli ud

Dodaj komentarz