RAK - crisis
Komentarze: 11
MAŁY CHŁOPIEC NIE WIERZYŁ, ŻE STARZEC POTRAFI CZYTAĆ W LUDZKICH SERCACH. WZIĄŁ W GARŚC MOTYLA I ZAPYTAŁ. „ CO TRZYMAM W RĘCE?”” MOTYLA, SYNU, MOTYLA.”” A CZY ON JEST ŻYWY, CZY MARTWY?” POMYŚLAŁ, ZE JAK STARZEC ODPOWIE ŻYWY TO ZACISNIE PIĘŚĆ. STARZEC ZAMKNAŁ OCZY I POWIEDZIAŁ...”TO JEST W TWOICH RĘKACH, TO WSZYSTKO JEST W TWOICH RĘKACH.”
Immobilnośc psychologiczna to niemożność wykonania prawie żadnego sensownego działania.3B bezsilność, bezradność, beznadzieja. Kryzys to po prostu część rzeczywistości każdego z nas. Kryzys wartości, kryzys rodziny, kryzys finansów. Potoczny pejoratywny charakter tego słowa jest inny od słownikowego. ”Krisis” oznacza WYBÓR, ROZTRZYGNIĘCIE. Mówiąc wprost, każde poważne zagrożenie wymaga działania, poprzedzonego decyzja. Brak tego powoduje, ze sprawy idą coraz gorzej. Czas nie leczy ran. Potrzebna jest interwencja .Interwencja lekarska owszem, ale tez i osobista. W szpitalu widziałam też ludzi, którzy skupiali się tylko na interwencji lekarskiej. Podstawowy błąd tej choroby to dostosowywanie raka do życia, a nie swojego życia do chorowania. Pamietam moją rozmowę na początku, chyba po pierwszej chemii. ”Przyjade po 2 chemii, w ogóle będę przyjeżdzała między chemiami, może nawet troche potańczę” Wtedy usłyszałam „ Lola, ty nie masz dostosowac chemii do obecnego życia, tylko życie do chemii, nie przyjeżdzaj. ”Pomyślałam sobie, co ona może o tym wiedzieć. Pierwsza myśl człowieka jest taka, że chce przywrócić choć namiastkę tego co miał. Nie zauważyć tego trzęsienia ziemi. Udawać , że wszystko jest ok.Przebic się przez gruzy i zobaczyc Słońce. Poczytałam trochę i oczy mi się otworzyły. Nie wiedziałam, że chemia , która dostaje jest tak silna, nie wiedziałam, że immunologia potrafi przenosić góry, a zaniedbana zanika, nie wiedziałam, że rak tak szybko zabija, i tak dużo. Moja interwencja w życie była drastyczna. Maska na twarz, kontakt przez internet i ciągłe czytanie o raku o dietach, szukanie czegoś dla siebie.Czegoś co mogłoby pomóc właśnie mi. Były momenty, że myślałam, że znajdę cos co pomoże Zbyszkowi, Matuli, Elizie, Agacie, , Piotrkowi, ale tylko momenty. Zrozumiałam, że sposób leczenia, metody trzeba dostosowac do typu raka, siły orgaznizmu, ale co ważniejsze do typu osobowości, sposobu wychowania. Proces pozyskiwania informacji nie był trudny. Wystarczyły książki, internet i zdrowy rozsądek. Najgorsze okazało się przekazywanie tych inf dalej. Poczynając od rzucania grochem o ściane, kończąc na uderzaniu głową w mur, czas mnie prześcignął i nie było już po co pukać. Widziałam wiele kryzysów w szpitalu i wiele wadliwych sposobów ich rozwiązywania. Czekanie na cud, odrzucenie pomocy, niechęć do jej szukania, liczenie na uzdrawiające właściwości czasu. W efekcie powstają długotrwałe kryzysy chroniczne. W sytuacji społecznej ślepoty, albo cichej propagandy bezradności.,pozostawały tylko pewne kroki zachowawcze.Słuchać, słuchać, słuchać.
TP, NONI, ALVEO....
Dodaj komentarz