gru 31 2004

RAK - Gwiazdy wokól nas


Komentarze: 8

„Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz.” J.Tuwim

 

- Nie wiesz co u Matuli? Był tu?

- Ostatnio go nie widziałam, ale wiesz, że on umrze.

- (Kto tak powidział, kto jest w stanie to stwierdzić,nie byłam przygotowana na te słowa)...wiem, chciałam tylko wiedziec, czy ...żyje

 

Mamy wokół siebie aurę, która przyciąga lub odpycha ludzi, determinuje nasz charakter, temperament, pozwala przewidzieć choroby.Aurą, poświatę, energię, dająca światło. Kiedy ogladam słońce to widze jego pozycje sprzed 8 i pół minuty. Tak więc nie widzę słońca tam gdzie ono aktualnie się znajduje. Podobnie gwiazdy, śla nam światło sprzed setek i tysięcy lat. Kiedy na nie patrzymy , może tam ich już nie być, mogą znajdowac się już gdzie indziej. Iluzja. Dla nas rzeczywitośc. Co za różnica dla Matuli ,że myślę o nim, że żyje, mimo, że może byc inaczej. Dla niego żadna, dla mnie chyba też nie. Tym bardziej jeżeli wiem, że ludzie po śmierci zostawiaja po sobie pewną energię. Mimo, że ciałem nie żyją, sa nadal wśród nas. Jak gwiazdy. Nadal czujemy ich ciepło, widzimy światło. Rzeczywiście w szpitalu czasem bywa nudno...bo nie ma Matuli. Wiele mam takich osób, które jak gwiazdy ciągle będą mi świecić, przez setki lat. W moim sercu i nad głową.

 

Przeżyłam ten rok. Dosłownie i w przenośni. Rok temu sylwestra spedzałam w szpitalu. To był mój pierwszy dzień w Centrum Onkologii. Dziś spedzam go w domu. Nie mam żadnych postanowień, ani oczekiwań na Nowy Rok. Po prostu , niech będzie jak jest. Niech się wszystko powoli toczy, a ja będę przy kominku saczyć moje życie jak gorące kakao w zimowy wieczór.

hof : :
06 stycznia 2005, 11:05
Be my guest!
06 stycznia 2005, 00:52
Nie, nie, ja nie miałam na myśli \"negatywnych scenariuszy\". Też uważam, że trzeba kreować rzeczywistość w tym dobrym kierunku. Chciałam powiedzieć, że nie udaję, że śmierć nie istnieje. Wiesz o co chodzi. Chyba po prostu źle Cie zrozumiałam. Ale sądzę, że hof też jesli myśłi o śmierci, to nie w sposób destrukcyjny dla siebie. Tak to odbieram, to właśnie - sądzę - wyczytuję u niej. Tę wiarę, postanowienie wyzdrowienia, ale z jednoczesną świadomością śmierci, takiej jaka każdego z nas czeka. Normalnej, nie - przedwszesnej. (No to jak, hof? Masz nam za złe? to zagadywanie ;-))
dr_już_z_włosami
05 stycznia 2005, 20:16
harley\'u, ależ ja również rozumiem hof :-). (Przynajmniej tak mi się wydaje). Tylko u mnie to działa inaczej niż u niej. Nie ma dwóch identycznych ludzi na tej ziemi. To chyba dobrze :) Dla mnie to jest o przekonaniu \"Śmierć jest nieodłącznym elementem choroby nowotworowej\". Mnie to przekonanie nie służy. Zmieniłem je na inne, które jak sądzę, służy mi lepiej. Teraz się zastanawiam, jak to nowe przekonanie wyrazić, bo zmiana wyszła mi jakoś tak w locie. Czy ja wiem? Coś, co jest pozytywne i kieruje ku zdrowiu, coś jak \"Można wyzdrowieć z nowotworu\". To jest ciężkie do wytłumaczenia. Próbowałem to powiedzieć hof w szpitalu, ale nie wiem czy mnie zrozumiała. Szkoda mi energii na rozwiązywaniu scenariuszy negatywnych, które mogą się wydarzyć, ale mogą się też nie wydarzyć. Wydaje mi się, że lepiej mi służy wymyślanie scenariuszy pozytywnych, kreowanie pozytywnej samospełniającej się przepowiedni (w odróżnieniu od negatywnej samospełniającej się przepow
04 stycznia 2005, 20:24
Przysłuchuję się Waszej rozmowie i zastanawiam czy mam prawo się wtrącić. Czy mam prawo powiedzieć, że rozumiem hof i też uważam, że .. to znaczy - ja tak wolę - wolę znać dobrze swojego ...wroga? swój \"cień\"? Czy śmierć może być wrogiem? No. To ja już siedzę cicho.
dr_już_z_włosami
02 stycznia 2005, 20:59
Ja nie mówię, że to, co piszę jest obowiązujące dla wszystkich. To jest jak najbardziej moje. Jeśli chcesz - myśl o Niej. To mojemu zdrowiu to myślenie nie służy (jak sądzę), ale może być dobre dla Ciebie. Co do tego, co się może nie udać - wszakże \"gurowie\" zdrowienia nakazują nie przywiązywać się do wyników. To i się staram nie przywiązywać. Chociaż, przyznaj, jest to cholernie trudne. A co do picia - trudne jest też dopilnowanie się, żeby te minimum 3 litry dziennie wysączyć ;-)
02 stycznia 2005, 14:21
Nie mówie , że musi ci sie udać, ale życzę...Ja też. Nic nie musi.A jak sie nie uda, to powiemy, ża miało sie udać, i wszystko czego zrobic i powiedzieć nie zdążyliśmy, zrzucimy na to, że przeciez miało sie udać.Dr_już_z_włosami, nie zapomnę tej chemii, powiedziałes wiele pamietnych rzeczy i trudno je teraz zapomnieć.Mam nadzieje, że dalej pijesz...
02 stycznia 2005, 14:09
To prawda w tym szpitalu nie ma śmierci. Tzn. ona jest ale chodzi z nami do baru na obiad, jest przy roentgenie, siedzi na ławce przed szpitalem, tez bierze chemie, przyjeżdza w karetce, pilnuje parkingowego, stoi w windzie, woła znajomych na korytarzu,pali papierosa na patio, chodzi na hydroterapie, przywozi nowa dostawe do sklepu. Jest wszędzie dla mnie i przez to stała sie bardziej życiowa niż wczesniej.Nie chce nie myslec o smierci. Nie podoba mi sie ta konwencja. Jest częścia życia.
dr_już_z_włosami
01 stycznia 2005, 23:14
W szpitalu nie ma śmierci. Nikt o niej nie mówi. Nie ma tematu. Dla mnie to jest dobre. Bo szpital ma prowadzić do życia, do zdrowia, ku lepszemu. W szpitalu zawarłem wiele znajomości. Poznałem Harleyowca z Dolnego Śląska, Seksoholicznego Ochroniarza, Białego Kruka, który od kilkudziesięciu lat nie powinien po ziemi chodzić i kilku innych gości, z którymi godzinami wisięliśmy na jednym \"pantografie\". Ostatnio nie widuję żadnego z nich. Ale wierzę, że mają szczęście, że im się udaje. Nie chcę pytać. Wolę wierzyć. Tak jak wierzę, że mi się uda i mam nadzieję, że oni też w to wierzą. Kiedyś nawet słyszałem, że jeden z nich odszedł. Ale dwa tygodnie później go zobaczyłem żywego. I wcale mi się nie przewidziało. Miał neutropenię i przesunęło go z mojego terminu. A ktoś go \"pochował\", zasmucił mnie. To było nie potrzebne. Ty, Hof, przechodzisz teraz do następnego etapu. Do etapu czekania pod drzwiami gabinetów. Inne rzeczy będą teraz waż

Dodaj komentarz