RAK - Miałeś być
Komentarze: 8
„Trzeba rozdrapywać rany przeszłości, żeby nie zarosły kurzem podłości. „(zaslyszane)
Gdy nienawiść zeżre człowieka, jest to sprawa jego sumienia. Na nienawiści jeszcze niczego nie zbudowano, a wiele zburzono. Ona chce rozliczyć, pognębić. Nie zorientujemy się jak zacznie nas wciągać, truć, zalegać, aż w końcu zrakowieje.
Czy nienawiśc rodzi się z krzywdy? Ale na pewno jest efektem zaangażowania. Krzywda jest raczej pretekstem do tkwiącej w człowieku złości. Skąd ta złość? Przecież nie w każdym skrzywdzonym rodzi się nienawiść. Nie mogłam się oprzec krótkim poszukiwaniom na ten temat. Natrafiłam na zdanie „Przyznac się do małości jest niezmiernie trudno.”Przyznaje się więc, że nienawiedziłam. Było to krótko przed diagnozą, kiedy choroby, jedna za drugą mnie osłabiały i nie wiedziałam dlaczego nie potrafiłam spojrzeć trzeźwo na świat. Ciągle cos się łamało, dokuczało, bolało. Koszmary, słaby sen. Nie mogłam tańczyć tak jak bym chciała i nie mogłam uczyc się w ogóle. Co się ze mna działo? Byłam zła na cały świat i bezradna Jakbym rozpadała się na części. Chcąc to powstrzymac podnosiłam je i przyklejała a one znowu upadały. Byłam MAŁA.I wtedy przyszedł pretekst. Pretekst czyli krzywda. Taka niepozorna, dosyc pospolita, zawód miłosny.Tzw. koniec świata … po tym co już przeszłam i w jakim stanie ona mnie zastała.Zaraz się zgadałyśmy. Nie było wyboru. Nienawiśc od miłości dzieli tylko sekunda, chwila…iskra. Stałam się ślepa i uzależniona. Najgorszy w tym wszystkim był ten przeszywający smutek, jak po utracie kogoś bliskiego. Uzależniamy własne szczęście od obcej osoby. Okazuje się, że jej nie do końca zależy na nas a co dopiero na naszym szczęściu. Dziś to zależy ode mnie.
Ale dzieciak ze mnie…był. Wstydzę się tych myśli o nastoletniej zemście. Miałam rok (spędzony w wyjatkowych okolicznościach) na to żeby zrozumieć, że z nienawiścią jest jak z wybaczaniem – tylko ten kto nie umie wybaczyć się męczy. Może w tym czasie ten drugi przeżywa największą rozkosz swojego życia i nie pamięta, bo niby co miałby pamiętac. Przecież nigdy nie był w naszej głowie, w nasza iluzji.
Serce pełne miłości pozostaje miękkie i wrażliwe. Gdy zaś jesteś piekielnie zaangażowany w zdobycie czegoś, stajesz się okrutny, twardy, niewrażliwy.Wiele godzin spędziłam leżąc na łóżku i przeglądając się w ekranie sufitu i wiem, że naprawde kochać można tylko w samotności. Wtedy dopiero widać osoby takie jakie sa w rzeczywistości, a nie takimi jakimi ich sobie wyobrażamy.
„Miłość to radość z cudzego istnienia.”Po prostu.
Warto czasami porozmawiać ze swoją nienawiścią.Okazuje się, że normalny z niej człowiek.
Qwoli ścisłości: ta chwilowa złość była skutkiem słabnącego organizmu a nie przyczyną choroby, której zazwyczaj poszukuja psycholodzy w jakimś dziwnym stresie w dwa lata przed diagnozą. Mój nowotwór „hodował się” przez jakieś 20 lat, skubaniec.Przy okazji, czy jest ktoś kto żyje bezstresowo, nie ma pogrzebów, egzaminów, zawodów miłosnych itp.
Jest na to sposób. Zaplanowanie sobie czasu po egzaminie. Obmyślanie co będzie po, jak , gdzie, kiedy, z której strony, po co. Nie zawsze wychodzi, wiadomo, ale praktyka czyni mistrza.
- oczywiście wirusa, chyba jestem głodna :)
Wiem, że to nie ma porównania z Twoją sytuacją, ale w czasie studiów, jeśli przetrzymałam sesję, to \'miałam zwyczaj\" łapać jakiegoś po, i najczęściej ciężko przechodziłam np grypę czy anginę. Wydaje mi się, że moja psychika po wysiłu egzaminacyjnym nie potrafiła dać sobie rady z odpornością.
Przepraszam za chaos, ale piszę to po kawałku w pracy.
Psycholodzy sugerują to o czym pisałam pytając czy cos ważnego stało się w ciągu 2 lat przed diagnozą. Jeżeli któryś z kolei psycholog cię o to pyta to zaczynasz się zastanawiać co jest w tych 2 latach. U mnie to nie ma znaczenia bo już w tym czasie widać było zmiany nowotworowe.
Może i dam rade, ale wiecie ilu nie daje. Przegrywają z własnymi myślami.
Dzieki Fanaberka za dluzszy comment.
Ostrzegałabym Cię przed zbyt głębokim rozdrapywaniem ran bez pomocy dobrego, doświadczonego psychoterapeuty, uwierz mi, trochę się na tym znam.
Przeczytałam Twoją notkę dwukrotnie i wyczuwam przebijający się z niej cień poczucia winy za chorobę i coś w rodzaju próby usprawiedliwienia się, wyjaśniania...
\"Psycholodzy zazwyczaj poszukują przyczyn choroby w jakimś stresie\"? Czy jakiś psycholog Ci to zasugerował? To byłby bałwan, nie psycholog. Przecież to zwykły stereotyp, stereotypy są szkodliwe, nie można im wierzyć, ani tym bardziej brać ich sobie do serca. Nie unikniesz kontaktu z takimi stwierdzeniami, media żerują na ludzkiej agresywności i muszą z czegoś ży
Dodaj komentarz