RAK - mój szpital
Komentarze: 4
Sobota była dniem , kiedy na nowo zwiedziłam szpital. Tak, ta wstretna fabryke, która tak polubiłam. Jest ogromny, może przerażać, zionąc ogniem lub stać bezczynnie, w ciszy, niby nic nie robi. To tylko wrażenie, on ciagle pracuje, mysli. Rozgrzewa się powoli jak ta lokomotywa. Nie wiadomo czy zaraz nie krzyknie, nie tupnie i wybuchnie jak wulkan. Siedziałam na ciepłych fotelach na końcu korytarza, obeszłam jak stróż, podziemia, sprawdziłam smietnikowy krąg palaczy w piwnicach, pusto, zobaczyłam czy nie ma mnie na 9 piętrze, windy też działają, sa nowe „ekspresowe”,mój rodzynek, czyli pomieszcenie hydroterapii nadal jest malinowe, Harry się przeszedł też (chodziłam z kroplówką, bo nie chciałam siedziec w sali), powietrze na zewnatzr mroźne. Mogę spokojnie udac się na spoczynek.
Dodaj komentarz