lip 05 2005

RAKO - Armstrong na prezydenta


Komentarze: 6

„Życie pasywne, życie w lęku to dla mnie marnowanie go.”

Lance Armstrong

3 dni po diagnozie, z zielonym plecakiem moro stałam na dworcu PKP w Bydgoszczy. Siostra kupiła mi w dworcowym kiosku książke w prezencie (Wigilia za 2 dni), „Mój powrót do życia”. Przeczytałam pierwsze zdanie „ Przeciwnik, z którym przyszło mi się zmierzyć, okazał się twardszy niż początkowo sądziłem”. Pojechałam do Warszawy.

 

Przed zakończeniem rodzinnych spotkań komputerowych na najwyższym szczeblu „Wade Robson Project w wersji blond”, czyli mój własny rodzony Kuzaj, powiedział „Mam cos dla Ciebie”. Żółta bransoletka z napisem „LIVESTRONG" z fundacji walki z rakiem Lanca Armstronga. To było już dawno. Jakby co miałam ją pierwsza, wtedy kiedy nie była popularna. Nie wiem czy ma moc uzdrawiania ale na pewno ma moc przyciągania ludzi, a bardziej ich komentarzy, pytań i uśmiechów.

 

PLASTUŚ wszedł na oddział, nie zauważył mnie i podreptał do dyżurki. Wybiegłam ze świetlicy ciagnąc za sobą Harrego.( Tak, z Harrym można nawet biegać, ale tu już wyższa szkoła jazdy, dla wprawionych)  Pokiwałam mu. Zapytał „Czy ty to ty?” „A ty?” „Tak.” Wręczył książkę jak posłaniec z Gwiazd - „ Liczy się każda sekunda” Wieczorem jak pojechał przeczytałam…

„ Zdejmuję koszulkę i skaczę w coś co jest czymś wyjątkowym. Jest to mój własny sposób na kontrolę sił witalnych….Stoje obok czternastometrowego wodospadu i przyglądam się spadającej wodzie – przyglądam się też sobie. Spad jest na tyle długi, że na sam widok zasycha mi w gardle. Wydaje się, że lecąc w dół zdąży się rozważyć więcej niż tylko jedną myśl. Najpierw może przyjść ci do głowy”Troche strachu nie zaszkodzi”, a potem „ Dobrze, że umiem pływać”, i jeszcze gdy już uderzysz o taflę „Cholera, jaka zimna!”. Kiedy skacze znajduje niezbite dowody na to, że naprawdę żyję; przyspieszony puls, uporczywy odgłos oddechu i kołatanie piersi – to moje serce, które niczym nieposłuszny więzień wali w kraty mojej klatki. Wypływam na powierzchnię wydając radosne okrzyki, dopływam do skalistego brzegu i wracam do domu do trójki moich dzieci. To miejsce nazywa się Dziurą Martwego Człowieka. Chyba oczywiste jest że powinno należeć do faceta, który prawie był już martwy. Polubiłem je i kupiłem w pobliżu 200 akrów.”

 

 

 

„Mam wrodzoną niezdolność do spokojnego siedzenia;tęsknie za działaniem i jeśli nie mam nic do roboty po prostu cos wymyślam.”

Chyba to zdanie przekonało mnie do Lanca. Oprócz choroby i cierpliwości sportowca mamy coś jeszcze wspólnego – nadpobudliwość dziecięcą.

 

 

 

„Mój dom się spalił … ale za to mogę ujrzeć niebo”

Gdybyście widzieli ile tu gwiazd, a w dzień jak ciepło świeci Słońce.

 

 

 

„Smiertelna choroba, jak większość  osobistych katastrof, przychodzi niespodziewanie. Zwykle nie ma nawet mowy o złym przeczuciu czy czyms podobnym, po prostu budzisz się pewnego ranka i cos dziwnego dzieje się z twoimi płucami, wątrobą, kośćmi. Ale bliskość śmierci porządkuje myśli, po wstrząsie przychodzi jasność, wyostrzona świadomość: czas jest ograniczony wiec lepiej żebym każdego ranka budził się gotowy do działani, wiedząc, że to jedyna szansa, aby przeżyć ten dany mi dzień właściwie i dołaczyc go do innych kolejnych dni, układających się w życie wypełnione działaniem, któremu przyświęca jakiś cel. Jeśli chcesz wiedzieć co trzyma mnie na rowerze, kiedy przez szesc godz w deszczu wspinam się na szczyt, to właśnie to.”

A od siebie dodam, czyli od Hofa, że nic tak nie koncentruje człowieka jak wiadomośc, że został mu miesiąc życia.(widzałam na własne oczy)

 

 

 

„Moim zdaniem w życiu każdego zdarza się wiele sposobnośći utraty życia. Choroba pozwoliła mi zrozumiec różnicę między prawdziwym strachem i zwykłym niepokojem, między rzeczami które warto posiadać, i tymi, które nie są warte zachodu.”

Mi choroba pozwoliła przyglądać się wewnętrznym niepokojom z daleka. Zmieniac ich kształty jakby ulepieć plasteline, przydepnąc. Z czasem zamykać je w słoiki bez dostępu tlenu, stawiać wysoko na szafie.Z dala ode mnie i bliskich.Otwierać tylko w razie konieczności. To co dziś posadam jutro może nie być potrzebne ale to, że powiedziałam komus Dzień dobry, powiedziałam Przepraszam i Kocham jutro może okazać się sensem życia. I nikt nie jest w stanie mi tego odebrać.

 

 

 

„Wiecie kiedy mogę umrzeć? Gdy już dokonam wszystkiego w życiu.Gdy nie będę mógł chodzic ani jeść, gdy oślepnę. Wtedy mogę odejść.”Wiecie kiedy będę mogła umrzeć? Jak spełnie swoje 2 marzenia.(precedens nowotworowy i życzenie moich przodków) Nawet jeżeli do tego czasu mam być ślepa, głucha i kaleka.

 

 

 

„Kolarstwo jest sportem, który nagradza tylko dojrzałych zawodników. Trzeba przez lata budowac swoją fizyczną odporność, a jednoczesnie stworzyć odpowiednią strategie działania, której podstawa jest zawsze doświadczenie.”

Taniec jest rzeźbą która udoskonalam przez doświadczenie.

 

 

 

„ Zacząłem myśleć o zdrowieniu jak o jeździe indywidualnej na Tour de France.”

Zaczęłam myślec o leczeniu jak o zarządzaniu firmą jaka jest moje Życie.Zysk jest jak zdrowie. Potrzebujesz go, im więcej tym lepiej. Lecz zdrowie nie jest celem dla którego istniejesz.

 

 

 

 „Doświadczenie „wyrzucenia” do świata żywych sprawiło, żę inaczej patrzę na wszelkie przeszkody i wyżej stawiam poprzeczkę.”

Nie stawiam jej wyżej,ale w całkiem innych miejscach niż kiedyś.

 

'...i tak to Ty o wszystkim decydujesz.'

 

Wszelkie cytaty pochodzą z książek

v        „Mój powrót do życia – nie tylko o kolarstwie”Lance Armstrong

v        „Liczy się każda sekunda” Lance Armstrong

hof : :
Plastuś
06 lipca 2005, 13:28
Nie wiedziałem, że biegłaś.
Ten moment staje się mitologią. Wszystko to - jak opowieści o bogach i stworzeniu świata.
dr_znowu_lysy
05 lipca 2005, 19:36
Twoje hasło może lepsze. Ale jestem stanowczo za rysunkiem z żabą :D. Płazy rulez. Edukację harcerską skończyłem na etapie zucha. Niestety w moim rodzinnym mieście hufiec za dużo pił, a ja zawsze miałem słabą głowę. A teraz mam łysą (korelacja?) :D. Moja żona również ceni sobie moją łysinę. Cóś w tym musi być ;D. Ostatnio w knajpie, prawdopodobnie przez ten fryz zostałem wzięty za nie-letniego ;D. Potraktowałem to jak komplement. Aha - jeszcze uściślenie - nigdzie nie będę biegać :D. Może sobie pomaszeruję, ale biegać nie będę. I zdania nie zmienię :D. Świecie kochany (i Ty, szanowna hof), czy ty kiedyś nauczysz się odróżniać marsze od biegów???
05 lipca 2005, 18:28
VP 200, CTX 1200.
05 lipca 2005, 18:27
Znam lepsze haslo, chyba Adidasa \"Impossible is nothing\".Slepi , głusi czy kalecy powinnismy spełnić nasze marzenia. Daje słowo harcerza, że sie postaram. Byłes harcerzem?Czuj czuj czuwaj.No wiec ty do biegu a ja do tańca. Podaj tu Doktorku swojego maila bo zniknely mi adresy. Szkoda, że nie widziałam cie w sexy ogolonej głowie. Łyse głowy sa fajne. Spodobały mi sie. Gdybym była mężczyzna chodziłabym tak codziennie. Dotykanie łysej głowy daje wiecej wrażeń niz takiej okłaczonej.

Czasu? Nie , nie mam go za duzo, za 2 tyg kpc, wielka prawnicza sprawa, ale za to mam dużo mysli i natchnienia. Jedno nadrabia drugie.
dr_znowu_lysy
05 lipca 2005, 17:41
:) Jakoś śmiesznie wyszła mi zmiana pseudonimu. VP16+CTX ma swoje prawa... :D Ale ad rem czyli do rzeczy: 1) Cholercia - hof masz chyba dużo czasu skoro tyle piszesz :D. I bardzo ci tak najlepiej. 2) Ostatnio szaleję za pewnym rysunkiem, który kilka razy wpadł mi w oczy. Jest na nim bocian, który łyka żabę. A żaba, z której zostały właściwie głównie nogi wysuwa z dzioba ptaka łapy, łapie go (bociana) za szyję i dusi go. A napis jest \"Never ever give up\" - nigdy się nie poddawaj. Ładne i na temat. 3) marzę, że jak już wyzdrowieję (chciałem napisać, że jak będzie po wszystkim... czyżby słowo zdrowieć było aż tak straszne?) pojadę sobie w podróż pociągami dookoła Czech. Ba - ostatnio nawet wyobrażam sobie, że wróciłem z tej podróży, przede mną jakaś konferencja i organizacja kolejnych zawodów na orientację. Podobno marzenia uzdrawiają. A jeśli nie - to są przynajmniej bardzo przyjemne :-)
abs
05 lipca 2005, 15:16
bardzo, bardzo mądre. pozdrawiam.

i podziwiam.

Dodaj komentarz