Archiwum 17 listopada 2004


lis 17 2004 RAK - mój szpital
Komentarze: 4

Sobota była dniem , kiedy na nowo zwiedziłam szpital. Tak, ta wstretna fabryke, która tak polubiłam. Jest ogromny, może przerażać, zionąc ogniem lub stać bezczynnie, w ciszy, niby nic nie robi. To tylko wrażenie, on ciagle pracuje, mysli. Rozgrzewa się powoli jak ta lokomotywa. Nie wiadomo czy zaraz nie krzyknie, nie tupnie i wybuchnie jak wulkan. Siedziałam na ciepłych fotelach na końcu korytarza, obeszłam jak stróż, podziemia, sprawdziłam smietnikowy krąg palaczy w piwnicach, pusto, zobaczyłam  czy nie ma mnie na 9 piętrze, windy też działają, sa nowe „ekspresowe”,mój rodzynek, czyli pomieszcenie hydroterapii nadal jest malinowe, Harry się przeszedł też (chodziłam z kroplówką, bo nie chciałam siedziec w sali), powietrze na zewnatzr mroźne. Mogę spokojnie udac się na spoczynek.

hof : :
lis 17 2004 RAK - 12 chemia, entliczek pętliczek
Komentarze: 1

12 chemia. Spotkałam znajomych. Na korytarzu wita mnie Sylwester, dziewczyna z Gdańska z którą spędziłam ostatniego sylwestra w szpitalu. Stałysmy wtedy 0 00 na 9 pietrze, z kroplówkami, i bezalkoholowym szampanem. Smiałysmy się. Ładnie wygladała Warszawa pełna sztuczny ognii.Dziwie się co ona tu robi, przecież 2 mieiące temu skończyła leczenie. Przerzut do mózgu. Przjechała tylko na kontrole. Nie mogli znaleźcprzyczyny jej wymiotów i bólu głowy. Tomograf i bęc, zostaje.Guz z obrzekiem, nie dojechałaby nawet do domu, gdyby ja puścili. Ma piekne duże oczy, normalnie ogromne. Nie mogę oderwać od nich wzroku i słysze tylko w tle jak mówi mi że 2 dni temu już by nie żyła. To nie pierwsza osoba, której wczesniejszy stan wskazywał że teraz powinna już nie życ, wg lekarzy. Czasami patrze na ten oddział i wydaje mi się że chodza tam same duchy, krzataja się, robia sobie herbate, ogladaja telewizje, czytają w kącie, rozmawiają, graja w karty, słuchaja radia, podśpiewuja pod nosem, czasami ktos się zapomni sobie zatańczy. Takie to wszystko normalne, ale jest jedna różnica w porównaniu do świata , który znamy, nikt się tu nigdzie nie spieszy, nie czeka na pociag, nie patrzy na zegarek, nie krzyczy, jest spokój i tylko się chodzi, chodzi, chodzi. Tyle młodych ludzi nie umie znaleźc sobie miejsca. To jest jak przymuswe kolonie, na których nie można narzekać. Spotykamy się czasami wieczorami, ci wszyscy Chodziarze, czyli ja też,  przy dyżurce pielęgniarek i gadamy sobie pod pretekstem czekania na zmianę kroplówki. Kroplówki nam zmienia a my nadal gadamy. Stoimy, jak blokersi pod blokiem, nikt nie spieszy się żeby iśc do sali. Szukamy smiesznych historyjek. Ta jest dobra. Chciałem iśc na wagary, wiec poszedłem po jakies sensowne zaśwadczenie od lekarza.  Zawsze ból głowy mówiłem, to sobie tym razem podałem bół w plecach. No i masz. 2 dni później miałem operacje. Nie idż na wagary bo znajda ci raka. Tak, śmialismy się z tego. To była główna opowieśc wieczoru.

 

Jestem  w sali nr 4 z Sylwestrem. Okazało się że chirurg ogladał moją wynaczynienie, tak fachowo nazywa się „spalona żyła”. Marnie to wyglda. Zahaczyłam niechcący i zrobił się bąbel. Pytam  Piotrusia Pana,”czy to już jest martwica,i czy odpadnie mi skóra”. Z powaga jak zawsze odpowiedział „może” . Ale co może, odpadnie czy martwica? Modelka już raczej nie zostane. I tu znowu przypomina mi się obraz szpitala, kombinatu, fabryki życia i smierci, wielkiego Centrum Onkologii, gdzie ja jestem tylko małym ziarenkiem, kroplą w oceanie, a moja żyła, nie warto o niej wspominać.

Pytam się raka „Po co to robisz?, żeby mnie zjeśc, czy żeby mnie przestaraszyć. Jeżeli to drugie, to ja się boję już wystarczająco. Jeżeli ktos traci życie to ja nie chce się bawic w ta rosyjską ruletke.

Entliczek pętliczek
czerwony guziczek
na kogo wypadnie
na tego bęc

Patrze na tablice pacjentów i widze że na 7ce leży Matula. Gapie się w to jakbym nie mogła odczytać.  Co mam mysleć, osoba , o której w najgorszych snach nie mogłam pozbyc się mysli, ze może nie zyc, zyje. Serce mi szybciej zabiło, nie wiem przeciez w jakim jest stanie, co tu robi. Nie było go słychac jak wchodziłam, nie stał koło pielegniarek, wiec albo śpi albo w ogóle jest przywiazany do łózka. Słysze od innych pacjentów, że jest źle. Bardzo źle. Przeniesli go na oddział opieki paliatywnej, bo zwijał się z bólu. Jest tu jedyna osobą z która mam ochote rozmawiać. Nauczył mnie szpitala. Nauczył mnie radzic sobie w tych ekstremalnych warunkach. Siedziałam z nim całe popołudnie, pielegniarka wygoniła mnie wieczorem. Rozmawia , słyszy mnie, odpowiada, ale nie chce jeśc. Gdyby tak się wzmocnił.. Na chemie jest za słaby, naświetlania już dostał wszystkie, nawet kobalt. I co teraz. Podobno dzieki wspólczesnej technologii można całkowicie wyeliminowac ból. Proszę raka, żeby dał mu spokój. W ogóle nie słucha. Przyglada się jego rodzinie, jego narzeczonej i się usmiecha. Zaciska mu gardło, żeby trudniej się przełykało. Młodziutka twarz tej dziewczyny, bez słowa znosi ta sytuacje, nie wiem czy ma chociaż 20 lat, a to taki szczęsliwy czas powinien dla niej być, zaręczyny. Cieszyła się z tego z koleżankami, czy raczej płakały. Modliły się. Nie wiem. To jakies bagno, to wszystko. Jakis horror, niech ktos włączy światła, chce wyjśc z tego kina.

 

hof : :
lis 17 2004 RAK - wyniki
Komentarze: 0

Nie wiem jak to się dzieje, ale miałam wystarczające wyniki. To nie do końca ten rak jest zagadką, tylko  nasz organizm, nasze ciało, potrafi czasami robic rzeczy niezrozumiałe dla lekarzy , którzy upatrują lekarstwo tylko w tabletkach. Co spowodowało wzrost leukocytów, w leukopeni, akurat w dzień przybycia do szpitala, dosc dużego stresu, wczesnego wstawania. Jechałam tam zrezygnowana. Nie chciało już mi się walczyc, nawet byłam zbyt zmeczona na wieczorna wizualizacje. Może wkład do tego mieli Adi, Kruczek, i Tomek, którzy wpadli żeby przygotować mnie do wyjazdu. Dzieki chłopaki.

Mimo zmeczenia wypiłam soki z pietruszki, buraka i marchwii.

hof : :
lis 17 2004 RAK - Pobudka, pierścionek
Komentarze: 0

Wstajemy o 4. Nic nie wychodzi, wyjeżdzamy dopiero o 6. Ciagle jakos pogoń, za zapomniana mapą czy wynikami, wracanie. Co się źle zaczyna to się dobrze kończy, ponoć. Wschodu nie było, bo niebo przymglone. Wtedy cały swiat wydaje się przymglony, jakby miał przymkniete oczy i nie widomo czy patrzy czy śpi. Znowu nie mogą się wbic. Ręka pod goraca wode. Pan z prześwitlenia płuc z pofarbowanymi na zielono włosami. Ciekawe czy mnie pamięta. Mam pierścionek. Dostałam za darmo. Nie nosze ale sami dali. Pierścionek to wbicie wenflonu w palce, tak że zostaje slad po nakłuciu. Biedne te pielegniarki , jak one się namecza, żeby znalęźc żyłe, ile min przy tym narobią.Mówie im, mnie to nie boli, nic nie czuje, a one i tak nie wierza. I razem wyginamy się na tym fotelu, żeby cos zdziałąć. Słebe te moje żyłki. Krusza się. Na 4 dni chemii miałam 4 razy przekłuwane. To wszystko przez Mannitol, taki lek osłnowy na głowe zdaje się, który jest niezwykle gęsty i zimny co powoduje zmniejszanie się naczyń krwionośnych i przy okazji trudny przepływ i tak już gestego roztworu. Nie lubie mannitolu, nikt go nie lubi. To jest uczucie jakby cos miało ci rozsadzic reke, bo się w jej środku nie mieści. Wtedy czasami ubieram rekawiczke, żeby było cieplej, albo ogrzwam reke druga ręka.

hof : :