Archiwum 15 grudnia 2004


gru 15 2004 RAK - 13 chemia
Komentarze: 13

„Liczy się to co możesz zrobić, a nie to czego zrobić nie możesz”

 

13 chemia. Sama liczba brzmi męcząco i przeraża. Już nie miałam nadziei, że dostane ten kurs. Czułam się źle. Wyczerpana. Czasami zmeczenie objawia się „okularami do pływania”.Jak mocno się przyssają to ściagają skórę wokół oczu. Miałam je tego dnia. Wielkie pływackie okulary na twarzy. Przezz nie świat wydaje się ciemniejszy, brak kolorów. Za to pod woda już lepiej, wyraźniej, ale życie toczy się przy brzegu. Tu nie trzeba mieć okularów, a niektórzy mają.

Zostałam szpitalnym terminatorem. Nawet lekarze mijali mnie ze zdziwieniem, tyle chemii a ona nadal się uśmiecha, krzata się po korytarzach, pyta, rozmawia, negocjuje, poza chustką i brakiem brwi, (okulary ładnie zasłaniaja sińce pod oczami), jest taka jak na poczatku leczenia. Nie raz podchodzili do mnie rodzice, rodzina jakiegoś chorego i pytali czy mogłabym porozmwiać z nim, bo się zamknął, stracił nadzieje. Czasami ich nie znałam.  Usłyszeli o mnie od innego pacjenta. Pewnie , że bym mogła. Raz wzięłam takiego jedneg, Siłacz go nazwałam, na spacer po schodach. Myslałam, że jak  wyjdzie z łózka i troche się zmeczy to inaczej spojrzy na życie, które do tej pory kręciło bardzo blisko igieł i lekarza. Ale on nie miał wszystkich płatów płuc, a jego męskośc nie pozwalała  powiedziec, że chyba nie da rady wejśc. Oboje byliśmy tak zmeczeni, że nikt się na górze nie odezwał. I tyle wyszło z mojego wsparcia. W szpitalu każda rozmowa jest terapeutyczna dla którejś ze stron. Zawsze. Zrozumiałmam to niedawno. Obojetnie czy się rozmawia o leczenie, o programie w telewizji, o rodzinie, o przechodzących ludziach, czy o dupie marynii.

Moja reka wyglada jak po bójce. Jest częścia ciała ale to ona przyjmuje na siebie pierwsze ciosy. Zyły można wyczuć dotykem. ..i zobaczyc gołym okiem. Wyglada to jak mapa rzek. Widac jak płyną, gdzie się łaczą, rozchodzą. Takie „wypalone żyły” przyklejaja się do komórk obok i jak skręce reke wyglada to jak bym była pocięta. Pamiatka na całe życie, bo nie wierze, mimo swojego młodego wieku, że takie rzeczy się regeneruja. Torebke adrii , która powinna skończyc się w godzine, przyjmowałam przez ponad dwie. Miłam odkręcony mechanizm na maxa, ale nic nie poradziłam na wąskie kanały. Wyniki na granicy. Siedziałam w świetlicy. Jakaś pustka się zrobiła. Ostatni lekarz wychodził do domu. Mój ulubiony. Mówię na niego Boss. Czasami się ze mna sprzeczał.  Czasami krótka riposta. Ale to tylko wskazuje, że mnie słuchał. Mamy chyba podobne aury, bo jakos się z nim świetnie dogadywałam przez okres naszej 3 miesiecznej współpracy. Nie znam w szpitalu pacjenta, który by na niego nie narzekał. Ale ma facet łeb na karku...Pokiwał mi na do widzenia.

Nie poznałam Melonki. Spuchła okropnie. Nowotwór przerzucił jej się na węzły chłonne szyi. Zawsze mało mówiła, ale teraz to dobrze by było dla niej żeby się wygadała. Cięzko jest czasami patrzec ludziom w oczy. Nawet sobie nie wyobrażacie ile z nich można wyczytać. Mam nadzieje , że to nie prawada, ale czasami wydaje mi się, że widze w nich smierc , a czasami długie życie. Czasami jak na dłoni widac związujący ci ręce i umysł, strach. Jak na razie spotkałam jednego człowieka, który w oczach się nie bał. Pan Wektor – jak pierwszy raz go zobaczyłam to mówił, że ma chyba jeszcze tydzień życia, oby, i strasznie się cieszy bo zdązy skoczyc na działeczke. Nastepnym razem oświadczył, że dostał bonusowy miesiąc, potem zaczelismy chodzic na szybkie wieczorne spacery na korytarzu. W tą i z powrotem, tak, żeby wzruszyć krązenie po chemii. Ochroniarz wodził za nami wzrokiem i chyba szukał w tym wszystkim jakieś logiki. A my jak dzieci w podstawówce, parami, korytarzem, w kółko. Wektor opowiadał mi o swojej córce  w moim wieku. Potem zastosowali na nim nowy lek, chyba glivec. Choroba się cofneła. Teraz już nie przyjeżdza. Twardziel. Nie tylko nie miał strachu w oczach, ale miał tam uśmiech. A to ciekawe. Chyba miał to całe życie. Umieramy tak jak żyjemy. Żyjemy tak jak umieramy.

 

JAK SIĘ CZUJESZ? OK. Mam klimakterium ( dojrzałe panie, wiem  już co przechodzicie), ostrą poranna migrene (podobno Bethoveen i Einstein tez mieli), uderzenia ciepła i zimna, dreszcze,nastroje, nagłe napady zmęczenia, wypalona reke, czuje jak chemia mnie zgłębia. Interpretacje ostatniego pozostawie sobie. Czuje jak przemyka po szyi, pod pacha, na kostce, w uchu. Przez roczną domowa izolacje zaczęłam już rozsuwać ściany w pokoju, bo mam wrażenie że się do mnie zbliżają. Wczoraj nalałam wode do odwróconego do góry nogami kubka.

Rok temu byłam już po biopsji, a 16 grudnia zdawałam przedtermin.Nadszedł czas, żeby wrócic do tamtych wspomnień.

hof : :