Hof - Co tu robisz?
Rak - A co mam robić? Siedze.
Hof - I co, jesteś jeszcze agresywny?
Rak - A co, ostatnio jak się kąpałaś myślałaś, że jestem pod pachą. Tere fere , to nie ja. Działam z zaskoczenia. A tamto ...to Twoja wyobraźna. Ja używam bardziej wyrachowanych sposobów. Nawet się nie zorientujesz.
Hof - Co z Twoja agresją?
Rak - Myslisz, że raki się zmieniają. Temperament i spryt pozostaje. To prawda, że teraz jest wyciszone. Troche zmarkotniałem, schudłem. Jeny, każdy ma jakieś tam upadki. Promieniowanie zgniotlo mnie jak peta. Katastrofa chemiczna zniszczyła cały mój dorobek. Ale nigdy nie będziesz wiedziała czy doszczętnie.
Hof - Jestes jak ten rycerz z Monthy Pythona, któremu obcięto ręce i nogi a on nadal podskakiwał i chciał się bić. Jestes żałosny.Właśnie leci w radiu utwór do którego tańczyłyśmy. Wszystkie kroki pamiętam. Granatowe stroje. Pamiętam tez jak pomyliłam diagonale, a że byłam pierwsza , wszyscy pomylili i pamiętam twarze dziewczyn i gorącą od słońca scene która paliła stopy. Widzisz, takie momenty Cie przysłaniają. Jednak nie jesteś już najważniejszy.
4 miesiące przed smiercią Matula się zaręczył, zapisał na studia z informatyki o których marzył, zaczął remont wspólnego mieszkania, a w szpitalu zbierał zamówienia na stolarskie cuda, żeby trochę zarobić. Jak dzis o tym mysle to...niewiarygodne. To pewnie tłumaczy fakt, dlaczego tak się go trzmałam, lubiłam jego towarzystwo. Zaraz po przyjeżdzie sprawdzałam czy chemie nam się zgrały, czekałam na wspólne ogladanie telewizji. I ta noc leonidów, kiedy siedzieliśmy całą grupą na patio, popijaliśmy chemie z herbatą i wspominliśmy najlepsze imprezy. Pamiętam jak Piłkarz opowiadał wtedy jak palił trawe i obracał dziewczyny w Stanach. Mimo, że Matula był bliski smierci miał ciągle nowe pomysły. Spijałam jego energie. Umierał w najgorszych męczarniach jakie mogłam sobie wyobrazić.