Archiwum marzec 2005


mar 17 2005 RAK - crisis
Komentarze: 11

MAŁY CHŁOPIEC NIE WIERZYŁ, ŻE STARZEC POTRAFI CZYTAĆ W LUDZKICH SERCACH. WZIĄŁ W GARŚC MOTYLA I ZAPYTAŁ. „ CO TRZYMAM W RĘCE?”” MOTYLA, SYNU, MOTYLA.”” A CZY ON JEST ŻYWY, CZY MARTWY?” POMYŚLAŁ, ZE JAK STARZEC ODPOWIE ŻYWY TO ZACISNIE PIĘŚĆ. STARZEC ZAMKNAŁ OCZY I POWIEDZIAŁ...”TO JEST W TWOICH RĘKACH, TO WSZYSTKO JEST W TWOICH RĘKACH.”

 Immobilnośc psychologiczna to  niemożność wykonania prawie żadnego sensownego działania.3B bezsilność, bezradność, beznadzieja. Kryzys to po prostu część rzeczywistości każdego z nas. Kryzys wartości, kryzys rodziny, kryzys finansów. Potoczny pejoratywny charakter tego słowa jest inny od słownikowego. ”Krisis” oznacza WYBÓR, ROZTRZYGNIĘCIE. Mówiąc wprost, każde poważne zagrożenie wymaga działania, poprzedzonego decyzja. Brak tego powoduje, ze sprawy idą coraz gorzej. Czas nie leczy ran. Potrzebna jest interwencja .Interwencja lekarska owszem, ale tez i osobista. W szpitalu widziałam też ludzi, którzy skupiali się tylko na interwencji lekarskiej. Podstawowy błąd tej choroby to dostosowywanie raka do życia, a nie swojego życia do chorowania. Pamietam moją rozmowę na początku, chyba po pierwszej chemii. ”Przyjade po 2 chemii, w ogóle będę przyjeżdzała między chemiami, może nawet troche potańczę” Wtedy usłyszałam „ Lola, ty nie masz dostosowac chemii do obecnego życia, tylko życie do chemii, nie przyjeżdzaj. ”Pomyślałam sobie, co ona może o tym wiedzieć. Pierwsza myśl człowieka jest taka, że chce przywrócić choć namiastkę tego co miał. Nie zauważyć tego trzęsienia ziemi. Udawać , że wszystko jest ok.Przebic się przez gruzy i zobaczyc Słońce. Poczytałam trochę i oczy mi się otworzyły. Nie wiedziałam, że chemia , która dostaje jest tak silna, nie wiedziałam, że immunologia potrafi przenosić góry, a zaniedbana zanika, nie wiedziałam, że rak tak szybko zabija, i tak dużo. Moja interwencja w życie była drastyczna. Maska na twarz, kontakt przez internet i ciągłe czytanie o raku o dietach, szukanie czegoś dla siebie.Czegoś co mogłoby pomóc właśnie mi. Były momenty, że myślałam, że znajdę cos co pomoże Zbyszkowi, Matuli, Elizie, Agacie, , Piotrkowi, ale tylko momenty. Zrozumiałam, że sposób leczenia, metody trzeba dostosowac do typu raka, siły orgaznizmu, ale co ważniejsze do typu osobowości, sposobu wychowania. Proces pozyskiwania informacji nie był trudny. Wystarczyły książki, internet i zdrowy rozsądek. Najgorsze okazało się przekazywanie tych inf dalej. Poczynając od rzucania grochem o ściane, kończąc na uderzaniu głową w mur, czas mnie prześcignął i nie było już po co pukać. Widziałam wiele kryzysów w szpitalu i wiele wadliwych sposobów ich rozwiązywania. Czekanie na cud, odrzucenie pomocy, niechęć do jej szukania, liczenie na uzdrawiające właściwości czasu. W efekcie powstają długotrwałe kryzysy chroniczne. W sytuacji społecznej ślepoty, albo cichej propagandy bezradności.,pozostawały tylko pewne kroki zachowawcze.Słuchać, słuchać, słuchać.

TP, NONI, ALVEO....

hof : :
mar 12 2005 rak
Komentarze: 14

Jestem...w kawałkach, ale jestem.

hof : :
mar 10 2005 RAK
Komentarze: 7

Nie pozwalaja mi tu za długo siedzieć. Nie wiem skąd to ale zaatakowało mnie  cos niezidentyfikowanego. To już cos drugiego bo nowotwory tez jakby takie do końca niezidentyfikowane. To cos drugie w ciągu jednego wieczora mnie powaliło. Gardło spuchniete, wezły powiększone, a ja nie mogę za bardzo mówić.Czuje się jakaś spuchnięta. Głowa peka, tak że wstaje tylko do toalety. Jutro jedziemy do szpitala i boje się że zostanę tam w izolatce jak rok temu. Jak tak leże w łóżku bez sił to przychodza myśli, że to już tak zostanie na długo. Jak ja nienawidzę bakterii. Tak się starałam. Człowiek nawet unikał ludzi podejrzanie wyglądających, tych którym choroba wychodziła oczami.. Życie pustelnika trzeba zgłębiać, żeby je zrozumieć.Lekarze mówią, że po 13 chemiach to tak przez rok mój organizm będzie chodził na niższych odpornościowych obrotach. Wszyscy ci z którymi miałam się spotkać face to face, bakteria przciwko bakterii, wytrzymacie?Ja odpadam na rarzie. Wirus może mieć dla mnie gorsze konsekwencje niż dla innych ludzi. Przypominam i ostrzegam, szczególnie sama siebie. Jeżeli mnie nie będzie to znaczy, że mnie nie ma.

hof : :
mar 05 2005 RAK - rezonans
Komentarze: 14

Tak było kiedyś:

„Jak wkładali mnie w rezonans magnetyczny , to taka wielka tuba, jak ogromna rolka papieru, powiedziałam że nie mam klaustrofobii. W dzieciństwie zamykalismy się w tapczanie dla zabawy i nic się nie działo.Ale nikt nie mówił że spedze tym razem 1,5 godz w tym tapczanie. W środku był straszny hałas, zimno. Miałam na sobie, pidżame, szlafrok i gruba kołdre, i tak zimno. Do reki dostałam włacznik z czerwonym przciskiem, jakby co to...Nikt by nigdy nie usłyszał, ze tam krzycze. Nie mogłam nawet drgnąc, oprócz lekkiego poruszania palcami jeżeli zesztywnieja mi kończyny. Po jakims czasie zasnełam, nawet ostre stukanie, pociagi i inne odgłosy mi nie przeszkadzały. Obudziłam się i nie widziałam gdzie jestem. Nie poruszyłam się, pamietałam słowa „nie drgnąc” Poczułam jak robi mi się bardzo gorąco. Spociłam się. Kołdra wydawała się taka ciezka. Serce szybko mi biło. Poczułam że zaraz to wszystko rozwale. Nie mogłam zrozumiec dlaczego tak długo, choć przecież nie wiedziałam dokładnie ile tam siedze. Ciągle wpatrywałam się w ten czerwony przycisk. Nacisnąć, nie nacisnac. Jak tak, to co im powiedzieć, że się boje, przeciez to sa naukowcy, złapia się za głowe że popsuła im całe badanie i tyle. I tak tu wróce. Pomyslłam o morzu. Jak stoje nad brzegiem. Za mna las, plaża. Pływam. Wszystko jest takie lekkie. Ciepła woda. Nie brakuje mi powietrza. Swobodnie oddycham. Mam duzo miejsca.

Wtedy usłyszałma ze mnie wyjmują. Odetchnełam z ulga. Koniec moich meczarni. Chciałam wstać, a ona...niech pani się nie rusza musimy wstrzyknąc tylko kontrast. Jeszcze gdzies około 20 min. Nie wierze. Nie wierze. Chce mi się płakac, ale wiem że nie mogę. Nie mówie nic,. Nie komentuje Pozwalam jej robić to co do niej należy.”Przepraszamy że tak długo, ale jakies problemy z maszyną.” Nic nie odpowiedziałam, spojrzałam jej prosto w oczy i znwou wsadzili mnie w tube. Na siłe szukam morza. Wrzucam siebie do niego. Pływam i pływam. Czuje jak krople potu spływają mi po czole. Już się nie  wstydze łez i  tak nikt nie widzi. Sciskam w ręce czerwon przycisk . Nie naciskaj. Jeszcze chwile. Mam takie mokre oczy że nic już nie widze. Obojetnie. Żeby mnie tylko z tego wyjęłi. Musze wyprostować noge, reke, wszystko zdretwiałe. Czuje mrowienie już w całym ciele. Nie mogę głeboko odychać, bo wtedy się poruszam. Nie lubie jak ktoś odbiera mi oddech, to samo czułam mieszkajac potem w szpitalu. Mysle sobie , dasz rade z tym , to potem będzie już łatwiej. Wszystko będzie już dobrze. Dzis wiem ze nic już nie jest dobrze od tego momentu poczynajac. A było to w grudniu 2003 roku.

Wyjeli mnie. Zapłakna. „Wszystko w porządku, dziwnie pani wyglada, może troche pani posiedzi” Nie, musze wstać. PO sprincie na 100ke nie można siadać. Całe moje leczenie to ten rezonans. Długo już w tym tkwie. Na pozór normalna sytuacja, leczenie, nic wielkiego.Ale przychodza momenty że chce się to wszystko rozwalic i zaczęrpnąc troche świeżego powietrza. Powiedziec tym co obsługuja maszyny, że to wcale nie jest takie przyjemne.”

 

Tak jest dziś:

Po roku znowu  miałam zrobic sobie rezonans, tym razem kontrolny. Na sama mysl słowa rezonans robiło się gorąco. Walczyłam o niego w Warszawie, ale bez skutku, termin odkładano z powodu kolejek.W ogóle tego nie rozumiem. Czuje jakby oni nie wiedzieli co maja teraz ze mna zrobić.W końcu 14 lutego, dzień zakochanych, romantycznych kolacji, a ja siedze w pokoju pije herbate i mysle, że za 2 godziny znowu wejde w tube. Patrzyłam się w jeden punkt i mysląłam co by  zrobic jak już będę tam w środku, żeby wytrzymać. Co by tu zrobić. Będę myślała o morzu, o plaży, o słońcu, a potem.Będę znowu myślała o morzu o plaży o słońcu. Zimno mi się zrobiło jak tam dotarłam.Żęby szczekały. Byłam chyba jednka na lepszej pozycji niz wcześniej. Teraz wiedziałam czego oczekiwać. Pojawiła się tylko kwestia sposobu.Było już pózno, wszyscy się spieszyli. Lekarz nie mógł się wbić, bo żył jak brakowało tak brakuje. Adrenalina podskoczyła mi tak wysoko, że zdjełam buta, rozdarłam rajstope, wystawiłam stope i powiedziałam „niech Pani się tu wbija, ja i tak już mało czuję”. Patrzyłam jak się wbijają jakby stopa nie należała do mnie. W tych pomieszczeniach było tak zimno. Wziełam gruby sweter, ale miał zamek i musiąłam zdjąć, podobnie jak stanik, który miał metalowe firzbiny. Z przebita stopą, zaciśnietymi oczami, w cieńkiej koszulce wjechałam do środka. Usłysząłam jak ktos zamyka drzwi. Ze strachu otworzyłam oczy i widząc metalowa ścianę maszyny w odległości kilku centymetrów od mojego nosa zalałam się zimnym potem. Zamknełam i obiecałam sobie w duchu, że już nie otworze oczu, nie otworze oczu, nie otworze oczu. No i zaczełam liczyć 1000...999...998...997 ..ciekawe jak grubi ludzie się tu mieszczą...996...co by zrobić, żeby nie było tak zimno...995...994...993...991,oj...992...991wyobraże sobie cyfry...9...9...0...ten stukot brzmi jakby ktoś wbijał mi młotem gwóżdz w ucho...989...988...987...ale z taka szybkością chyba nikt nie potrafi tego robić...986...985...teraz pociag przejeżdza mi przez głowe...984...983...982...981...ktos rozsypuje sztućce na kafelki, hałas, hałas...980...979...ale łatwo pomylic te liczby...nie otwieraj oczu...nie otwieraj...978...977...976...podarłam rajstopy...975...974...973...jak wyglada gęsia skórka na stopie...972...971...970...zziiimmnnooo...969...a gdyby tak cos nie wyszło, wtedy by mnie wyjęli...965...morze, morze, morze...964963962961Potem pamietam już tylko to, że było zimno. Przez całe leczenie człowiek liczy, powoli, cierpliwie i myśli sobie jak dojde do 0 to wszystko się skończy. Tym razem wszystko skończyło się zanim dotarłam do zera. A w leczeniu to może być różnie. Nawet nie wyjmowano mnie na podanie kontrastu, bo stopa sama wystawała poza tube. Może dla innych to badanie nie jest tak stresujace, strach jednka powinnismy oceniać subiektywnie.Dla mnie było to jedno z wazniejszych przezyć. Opanowałam swoje emocje, żeby nie powiedzieć, że je oszukałam, wyobrażajac sobie , że leże na plaży. Pewnie dotarłam do jakies granicy, granicy swojej kontroli. Stanęłam na skraju, złapałam równowagę, wyprostowałam się i spokojnie odetchnełam. Ale nie chce już tego powtarzać. Dziękuję.

 

Niektórzy płyna samotnie żaglówką wokoło świata, narażajac swoje życie, żeby lepiej poznać słabości i granice, a niektórzy po prostu robia sobie rezonans.

hof : :