Komentarze: 8
„PATRONE, tu Ligii, mamy uno piccolo problemo – tu na ziemi jest bardzo dobrze. Koleżanka poprosiła o życiowego Red Bulla i betonowe skarpetki w RACZKI nie zadziałały.”
ERA…NOWE ŻYCIOWE HORYZONTY.
Wymyśliłam sobie Cieszyn… rok temu. Leżałam wtedy na twarzy z odciśniętym guzikiem. Miałam zapalenie mieszków włosowych na głowie i wszystko mnie paliło i wyobraziłam sobie siebie na Festiwalu Filmowym w Cieszynie, poznającą ludzkie słabości od widza strony, kupującą ludzkie doświadczenie za cene biletu do kina. Obiecałam , że to zrobię..jeżeli…jeżeli tylko dam radę. Nie powinnam zmieniać klimatu przez 5 lat co najmniej. Ale to jakby ktoś powiedział nie całuj Go bo się czyms zarazisz, a ty patrzysz na usta i czy umiesz się poswstrzymać. DAŁAM BUZIAKA CIESZYNOWI.
Przez szpitalne doświadczenia każda miła chwila rośnie do rangi Szczęścia.(z drugiej strony przykrości wysychaja na słońcu jak małe kałuże).Codzienne lody na patyku były jak relax na stojaka środkiem ulicy.Wykupili nam bilety na „Dziure w sercu”.Troszeczke sie zdenerwowalysmy.
„Kino żyje i ma się dobrze…w Cieszynie.”
Ja żyję i mam się dobrze…w Cieszynie.
Spotkałam tam swoją przeszłość, podsumowanie szkolnej wiedzy w filmie „Riot on” ( firma robiła gry komputerowe, organizując luźno prace, ku zaskoczeniu czasami kończyło się to imprezami i orgiami, interesy szły dobrze). Na tym filmie poczułam co to senność po kilkunastu godzinach podróży nie umiałam nawet prosto trzymać głowy. Wyspany nigdy nie zrozumie Sennego. Odnalazłam pewna czesc siebie w „Żonie Gellesa”( w wolnym tłumaczeniu Żona Babola). Zrozumiałam jak na świat patrza mężczyźni w filmie „2046”, którzy bawia się nigdy nie kochając bo ciągle tęsknią za „Su” sprzed lat. Dowiedziałam się, że jeżeli kobieta prześpi się z więcej niż 20 męzczyznami, czyli tyle ile ma palców to jest dziwką.( tak mysli indyjska babcia w filmie „20 palców”). Odbicie choroby w „Filmowcu”. Na kamerze utrwalał codzienność swoja i żony, a obydwoje chorowali na raka. Czy Cieszyn mógł przejść bez raka? Zbyt duzo tego wokoło. Choc nie widać go na ulicy. Szukałam w Barze Pod Dobra Datą, w prezentacjach skejtowskich, w kinie pod Brunatnym Jeleniem , w Klubie festiwalowym, w Centrum na zamku nawet w Czechach nie było raka. Był tylko jeden w Teatrze im Adama Mickiewicza. W cieszyńskich zaułkach wszyscy byli bardzo kolorowi, tacy ASP`owi, z wymyślnymi frykami lub z innym dziwactwem na sobie. Ponieważ należałyśmy do szarej mniejszości przyszło się nam dopasować. Kupiłyśmy wielkie okulary z lat 80tych. Mały gadżet i jesteśmy już po tamtej stronie. Jako farbowane artystki poznałyśmy „Adriana Brodiego”. A jakże. Z najwyższej półki. Pokazał nam kazimierski Kraków swoimi oczami. Odsłonił kawałek duszy przed dwiema Wielkopolankami. Zabrał nas na wycieczkę w kraine nut, na krawędzi snu i słowa bardziej niż rozmowa…”gdy cisza łaczy nas, myslisz mi się”. Między cisza a cisza słowa się kołyszą. Jadą rajcy do Karkowa śpiewac… w Piwnicy Pod Baranami. Wyszłyśmy, żeby wrócić…Kupiłam małego bloga wiązanego na rzemyk wokół szyi…w Sukiennicach.
Poza przeszłościa spotkałam w Cieszynie swoja przyszłość. Siedziała spokojnie na rynku. Jakby na mnie czekała. Była podobna do przeszłości, podobna do mnie, jakby żyła gdzieś równolegle od dawna. Ale jakaś niepoznana. Czy to znaczy, że czeka nas w życiu to czego już się doczekaliśmy. Przytuliła i powiedziała, było dobrze , będzie dobrze. Zobaczyłam z nią film „Brama”.Ten film miał w sobie dużo emocji i napięcia. Nawet nie wiem kiedy minął czas seansu. Pierwszy raz miałam wrażenie jakby film mnie dotknął. Zasnełam w ramionach swoich przemyśleń. W południe rozstałam się z przyszłością. Nie mówiła wiele, a jak już mówiła to, ciekawe, mówiła o przeszłości.Poczekam aż przyjdzie czas. Aż skończy się teraźniejszość i przyszłość okaże się tylko moja. A gdyby tak wysłać maila do PRZYSZŁOŚCI.
Klaczki na lepku to zagadka całego wyjazdu. Najlepsze zdjęcie to reklama ekskluzywnej czekolady z Krystyną w roli głównej a hasło to „I tak bardziej podoba mi się podłoga w Twoim kiblu , niż w tej krakowskiej restauracji”.