Najnowsze wpisy, strona 1


cze 07 2006 RAK - ból zęba w sercu
Komentarze: 8

Stwardnienie zanikowe boczne, co to do cholery jest?

 

jak z tego wyjść?!

hof : :
kwi 05 2006 RAK - Dziekan wieczorowa porą
Komentarze: 4

ZAPISKI ZNALEZIONE NA ŁAWIE:

Podczas tej chemii oddział na parterze gdzie przyjmowali „CHEMICZNYCH” był tak zajety, że wcisnęli mnie na piętro do „OPERACYJNYCH”. Czerwiec co roku jest taki słoneczny. Dostałam sale od głównego wejścia. Zależy kto co lubi. Ja lubie patrzeć na twarze ludzi, szczególnie tych którzy wchodzą do szpitala onkologicznego. Jest w nich ogromne skupienie. Cóż bardziej może skupić uwagę niż wiadomośc  że się umrze jutro, za 2 tygodnie, za miesiąc. Śmierć zabija śmiech, okupuje uwagę, rozdaje łzy.Nawet ta nie nasza. Ci którzy stoją przed budynkiem na fajce najczęściej gapią się tępo w bruk albo gdzies daleko w niebo.

 

Mała ta moja salka! Zaraz mi kogos przydzielili. Wjechała starsza śpiąca Pani. Moje małe radyjko na piętrze jakos słabo ściągało. Tylko meloman mógł rozpoznać w tym brzeczeniu muzykę klasyczną.

 

Pani Stopa- Słucha Pani muzyki klasycznej?

Hof – Tak czasami lubie. Mogę zmienic stacje.

Pani Stopa – Niech zostanie

 

Tak brzmiały nasze pierwsze słowa.Potem obudziła się w nocy i opowiedziała swoja historię.W czasie wojny miała przewieźć tajne dokumenty do Częstochowy. Ale na dworcu była łapanka. Powiedzieli, że wszystkich rozstrzelają.

 

Hof – I co Pani wtedy pomyślała?

Pani Stopa – Pomyślałam ze musze dostarczyć te dokumenty. Zaczęłam szukac kontaktu wzrokowego. Oczy jednego z nich przypadkiem na mnie spojrzały. Nie otwierając ust poprosiłam go żeby mnie nie zabijał. Stałam z brzegu. Podszedł, rozwiązał i puścił. Do dzis nie wiem jak się to stało. Reszta zginęła.

 

Pani Stopa oddała dokumenty w Częstochowie i troche się zasiedziała. Biegła wiec na ostatni pociąg żeby zdążyć wrócic przed godzina policyjną. Widziała tylko jak odjeżdża „ostatni pociąg z Częstochowy”. Była zła. Rano okazało się że pociąg wyleciał w powietrze.

 

Pani Stopa – Ja dużo podróżowałam. Dziecko, gdzie ja nie byłam.Studiowałam w Meksyku we Włoszech. Wszedzie gdzie byłam chodziłam, chodziłam, chodziłam. Uwielbiam góry.Pewnego dnia na plaży pomyślałam że coś mi weszło w stope i zaczełam z nudów drapać. Pojawiła się krew i wyskoczyły podobne tu i tu. Dzis wszystko przerzuciło się wyżej. Dwa razy uniknęłam śmierci i za trzecim razem mam umrzeć przez rozdrapanie strupka – przez swoja głupote.

 

Pani Stopa okazała się dziekanem na wyższej słynnej uczelni. Podejrzewam, że nie miała dzieci bo mieszkała z siostrą. Siostra prosiła ją nastepnego dnia żeby uległa i pomogła jakies studentce, ale ta była nieugięta. Pomyślałam sobie wtedy, że jest spoko ale dobrze że nie jest moim dziekanem i dobrze że u nas sa inni wykładowcy.

 

Ostatnio okazało się że na mojej uczelni tez sa wykładowcy którzy potrafia być ….(wypowiem się co do nich jak już może uda mi się powtórzyć ostatni roki i zaliczyć studia).

Nie wiem dlaczego, nie wiem po co, tym bardziej że się sporo uczyłam i uważam że powinnam zdać. U Rako nie pytałam dlaczego a tu pytam ciągle…dlaczego on mnie oblał dwa razy. I nic nie mozna powiedziec bo sie człowiek dymem zaskrztusi. Dlaczego nie można pogadac z profesorem jak z normalnym człowiekiem. Zapytać co jest, co leży na sercu…Czy trzeba bawić się podchody jak w harcerstwie.W szpitalu grałam z profesorem w karty i podawałam miske „Pani Profesor od robali” jak wymiotowała. Nikt się tam nie pytał nikogo co wypada. Mimo poplamionej pidżamy, wymiotów i chemicznego fetoru, w powietrzu wisiał także…szacunek. Wszyscy jechaliśmy na jednym wózku. Oblał mnie. Przykro mi się zrobiło. I to przez to w jaki sposób to zrobił, jak mnie potraktował i jak się zachował. A najbardziej z tej całej sytuacji żałuje tego, że mnie zdenerwował i zestresował i rozpoczął międzyorganową produkcję wolnych rodników. Cofnęłabym czas, żeby to powstrzymać.

Żal mi palaczy.

 

Podobno im ludzie są bliżej śmierci tym bardziej ludzcy się robia. W takim razie niektórzy wykładowcy żyją ponad setke.Albo… jacy byli kiedyś.

A tak poważnie …to się załamałam. W końcu natrafiłam na coś na co okazuje się nie mam ani troche wpływu. Nie mam tez wpływu na nieuleczalna chorobę najbliższej mi osoby. Może profesor Sasaski znajdzie na to  wszystko jakiś zwyczaj. „Może w tej szczelinie…Nie ma kurcze , nie ma.”

 

 

Życie odwróciło moją uwagę tylko nie wiem od czego. Może wiem, ale nie podoba mi się to. Nie tylko odwróciło ale też zmęczyło tak potrzebną w mojej chorobie uwagę.

 

Skup się! Skób!

hof : :
mar 31 2006 RAK
Komentarze: 8

,

hof : :
lut 15 2006 RAK - gutta
Komentarze: 3

Jak czytam tego bloga to mam łzy w oczach i współczuje temu kto to napisał.A potem dochodzi do mnie, że to ja.

"Prosiaczek dyszał w wilgotnych paprociach tak cichutko jak tylko mógł, i czuł sie bardzo dzielny i przejęty." (Prosiaczka Mała Księga Dzielności)

hof : :
lut 11 2006 KARO - skrzydła
Komentarze: 2

Śmierć musiała mnie z kimś pomylić…

 

Czasami wydaje mi się że jestem aniołem. Nie mysle o anielskiej duszy, anielskiej misji, anilskim zachowaniu, anielskiej doskonałości, dobroci ale mysle o SKRZYDŁACH. Jechałam wtedy na spotkanie a w pociągu było tylko miejsce przed Nim. Usiadłam, spał. Otworzył jedno oko, spojrzał, uśmiechnął się i zasnął. Pomyślałam, uff,spokojna podróż. Tak długo jechałam, że …zaczełam analizowac swoje problemy. Otworzył jedno oko…zapytał która godzina, jakby…jakbyśmy się znali. Miał POGNIECIONA twarz, sprane rece i niebieskie oczy. Leżał skrzywiony. A w tym pociągu było tak gorąco.Wstał ubrał się. Mrugnął, powiedział dziękuje …i poszedł. Żeby nie roztrzygać co zrobić, kiedy i po co w swoim życiu pomyślałam ze mam skrzydła i to jest teraz najważniejsze. Wielkie. Wystawały sporo nad głową. Mocne.Aksamitne w dotyku. Do ziemi. Na dole elastyczne, zwiewne jak sukienka. Piórka delikatnie gilały mnie w łydki. Nikt ich nie widział, a były ogromne. Po drugiej stronie siedziało jakieś dziecko. Przyglądało mi się. Pewnie zauważyło, że się prostuje, żeby nie zgnieść mojego nowego nabytku.”Ale skrzydła!!” powiedziało w myślach dziecko. Skąd dzieci maja taki zmysł. Gdyby świat się odwrócił i zamiast się starzeć, stawalibysmy się dziećmi, to…okazałoby się że nie trzeba wiedzieć, wystarczy widzieć. Dzieci widzą więcej. Nie wiem czy to kwestia wrażliwości czy naleciałości. Wzięłam skrzydła i wysiadłam.

Zawsze gdzieś tam są na plecach. Trudno wkłada się je pod kurtke, z plecakiem są problemy, ale przyzwyczaiłam się już do spania na boku.  Lubie je. Wyrastaja z moich łopatek, z miejsca gdzie kiełkują marzenia.

 

To spotkanie zmieniło strukture znajomości, podbudowało nowe fundamenty, dało energie na życie …i zakończyło się słowami”Płyń”. Ale skąd się wzięły te skrzydła? Z nieba..

…uskrzydlają.

hof : :