Najnowsze wpisy, strona 11


gru 01 2004 RAK - 8 na 10 zdiagnozowanych rakowców w...
Komentarze: 3

„Doświadczenie powieksza nasza mądrość , nie zmiejsza jednak naszej głupoty”

 

Zapiski Obserwatora: 

Ojciec do syna: „Jeżeli będzie ładna pogoda, wybierzemy się na piknik.”

„Dzisiaj jest ładny dzień. Pójdziemy na piknik?”

„Może innym razem teraz jestem zbyt zajęty”

Któregoś dnia chłopiec zobaczył ludzi niosących zwłoki.

Ojciec zapytał” Co się dzieje?”

 „Jakiś biedny człowiek idzie na piknik.”

                            ---------------------------------------------------------------------------------------

Piszę to też do siebie. Życie wirowało mną jak małym kamykiem  trąba powietrzna. Od 8 rano do 22iej. Szkoła, druga szkoła, praca, taniecTamto życie już nie wróci. Straciłam je ze wszystkimi jego smakami, słodkimi i gorzkimi. Nie mamy czasu. Gonimy za czymś co można nazwać dmuchawcami na łące. Jak wiatr zawieje to lecą daleko, daleko. A my zostajemy ze swoim zmeczeniem, zdziwieni, że nam się nie udało ich złapać. Nie chce już gonić. Postaram się jak tylko mogę nie robic tego. Nie mamy czasu dla innych, ale ważniejsze niż nawet to jest fakt, że nie mamy czasu dla siebie, na tworcze rozmyslanie, chwilę kontemplacji, samotności lub jak kto woli „samotniczości”. Smutna ta nasza rzeczywistosc. Smutna. A może i śmieszna bo to my jesteśmy kowalami swojego losu, od nas zależy i tylko my możemy je zmienić. Niektórym potrzebna jest do tego przewlekła choroba, jakiś raczek na drodze, wypadek lub jakiekolwiek inne minięcie się ze śmiercią w drzwiach, nie swoją, też i  swoją. Niektórzy okazuja się bardziej mądrzy życiowo i dochodzą do tego sami. Nie boją się zmiany na lepsze i zyskują gwiazkę z nieba. Inaczej patrza na życie. Mówi się że robią to bardziej świadomie.

                  _____________________________________________________________________

Zapiski Pacjenta: Spotkałam dziś pewną kobietę. Mieszka tu w okolicy. Takich rzeczy jak leczenie, chemioterapia nie ukrywam, ale tez nie trudno je zauważyc, wiec nie zdziwiłam się zbytnio jak kobieta zaczepiła mnie na ulicy mówic”Ja tez mam chemie, jak sie Pani czuje? Wymieniłyśmy ważne informacje o odżywianiu i takie tam. Dowiedziałam się że nie mogę jeśc pieprzu i brukselek. Tyle jest tych rzeczy. Co mnie zdziwiło to fakt że z przypraw w czasie chemii powinnam uzywać tylo majeraneku, cynamonu i soli. Tak, sól. Nie wiem jak lekarze mogą udziela takich porad, przecież sól zwieksza ciśnienie krwi, a już sama chemia zwieksza  ciśnienie. Mam nadzieje że się mylę co do tej soli i ta biedna kobieta nie szkodzi sobie.

 

Zapiski Filozofa: Każdy wątek naszej rozmowy kończył się jejI tak wszystko będzie dobrze... bo musi być dobrze.” A jak nie będzie to chyba zwrócimy się z reklamacją do tego „Musi`ego”. Nie lubie tego zdania i sama go nigdy nie używam. Nikt niczego nie musi, Nic niczego nie musi. Tak wiele rzeczy wokół nas jest zależne od woli, dobrej lub złej,i to głównie naszej. Bo skoro ja nie będę miała woli wyzdrowieć, to mysle , że lekarze tez by tego nie uczynili na siłe, wbrew mnie. To ciekawe czy ktos sparaliżowany, nie mówiący mógłby być leczony i wyleczony, chociaż w rzeczywistości chciałby umrzeć, albo ktos w śpiączce, czy może być poddany chemioterapii. Dzieki takim wynikom może lekarze zaczęliby traktowac poważnie psychoonkologów, i właczać ich w swoją prace. Jeżeli okazałoby się , że  brak woli doprowadza do śmierci to wg zasady negacji wola wyleczenia nie doprowadza do smierci, a wg teorii Mojej pt.„Egzaltacja życia”,ogromna chęć wyleczenia doprowadza do szczęśliwego i długiego życia. Więc kończąc:

„I tak wszytsko będzie dobrze, bo postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby to dobrze było.”

 

Jadę po wyniki krwi. Już nic nie myslę ...chociaż nadal „chcę”.

 

hof : :
lis 22 2004 RAK - 2 spotkanie i 10 do potegi 16tej
Komentarze: 10

Kropla po kropli płynie moje życie.

Widzę jak przechodzi przez cieńki węzyk i wpływa w nieznaną otchłań mojego ciała.

Pobudza moje nerwy, przyspiesza krew, czuję jak krązy by znalęźć wroga.         

(bez daty, bez godziny, zapisek na marginesie ksiązki o skuteczności działania zielonej herabaty, łyknełam ja w jeden wieczór, podobnie chyba jak tą butelke z kroplówka o której wtedy pisałam). W szpitalu się nie czyta. Bierze się ksiazkę tylko po to żeby nie gadać, albo na nowo spróbować sił, uda się coś przeczytac czy nie. Litery uciekaja, jakby przerwana została łacznosc między okiem z mózgiem. Zmusiłam się wtedy do tej ksiązki. Pomyslałam, że znajde tam lek na całe moje zło. Dukałam wyraz po wyrazie, jak dzieci w pierwszej klasie. Jedno zdanie w ksiazce 10 mysli w głowie. Znalazłam to czego szukałam. Znalazłam narzędzie. Zielona herbata. Zawsze piłam jej duzo. Nie pijałam kawy, nie lubie, czarne herbaty mi nie smakują, wiec akceptuje tylko czerwone i zielone. Tydzień temu widziałam program o zielonej herbacie. Picie 4 szkalnek miesiecznie  zmniejsza raka przełyku o 70%. To bardzo duzo. Od dobrych kiku lat pijam zieloną każdego dnia. I pójdę tu w slad za autorami programu , stwierdzając, że to właśnie ten nawyk znacznie opóźnił rozwój mojej choroby, może nawet ratował mi życie.

 

Lubisz zieloną herbate?Wiem, że to doskonały antyoksydant. Ale się krzywisz. Wkurza cie, że ja stosuje. I to miałam na celu. A co ci robi ta herbata dokładnie. Jestem ciekawa jak to wygląda od środka.

 Wysyłam swoich wysłanników , czyli Wolne Rodniki, alby szukały sobie pary. Jak ludzie, wszyscy kogos szukaja. I te Rodniki – takie Dodatnie Elektrony aby znależc sobie drugiegi plusowego elektrona muszą zabrać go zdrowej komórce., czyli pozbawić nią jednego z dwóch elektronów. Jak zabiorą łańcuszek trwa dalej. Teraz ta kiedys zdrowa kmórka szuka dla sobie elektronu od innej. A ten Rodnik Złodziej, który nosi dresy i buja sie bumą po miescie  mysli, że teraz jest spoko gosc bo ma już elektrona do pary i może się spokojnie pokazywać z druga połówka na tym mieście, w rzeczywistości jest tylko , lub aż, mutacją prawdziwej komórki. Podobno każda komórka przechodzi przez sześc mutacji, żeby stała się nowotworem. Ha,ha. Pamiętam jak opowiadał to Tobie taki facet, jak stałas pred sala naświetlań. Ja, jako czesc ciebie słysze jak rozmawiasz z ludzmi. Miał troche racji,3,6,10, to i tak jest powolny proces, chyba że moi koledzy, Złodzieje Rodniki, zaczną robic impreze i rozmnażac się w zastarszającym tempie, zaczną palić,pić, jesc tłusto, słodko i słono. Tzn. jak ty tak zaczniesz życ. Wolne Rodniki to moi ludzie, ja ich wysyłam z misja po twoim organiźmie.

 A skąd one się biorą

1.       z ciebie

2.       ze srodowiska

3.       z innych wolnych rodników

Jak to ze mnie?

Uwaga, teraz będę brzmiał mądro. Wolne Rodniki, czyli Chłopaki Luzaki sa po prostu efektem ubocznym przemian metabolicznych. Wysiłek fizyczny, np. takie zakwasiki, choroby, niektóre leki zwielokrotniają produkcję moich Ziomów.

A środowisko?

Zanieczyszczenie powietrza, odpady toksyczne i pestycydy sa czystym żródłem tego marginesu twojego wewnętrznego społeczeństwa. Promienie słoneczne i jonizujace powoduje, że Chłopaki buduja sobie domki na przemieściach twojej tkanki skórnej. Każdy łyk alkoholu to piramida, parada głównymi ulicami ,Wolnych Rodników. A dym papierosowy, ha...nie mam pamięci do cyfr, ale jeden papieros to 1016 Wolnych Rodników. One sa jak plaga, i za to ich lubie. Idą taranem. Jedno moje słowo i zaczynaja działac a potem to cięzko ich powstrzymać. To jest jak mafia nowotworowa, a one sa od czarnej robot.

A 3 powód?

Reakcje łańcuchowe. To oczym mówiłem na poczatku. Nie lubie się powttarzać. Biorą elektron komórce i ona staje się nimi. Gdybys ty widziała jak one się szybko rozmnażają. Drożdze się umywaja. Szkole ich do tego żeby byli szybcy.

No a jak przyjdzie herbta i jej polifenole to dupa blada. Kosi wolne rodniki o wiele skuteczniej niż wit. C. Słyszałas o wit. C.

No wiesz co. Obrażasz mnie. Przeciez wszystko co mówisz to ja dawno wiem. Jakbym słyszała siebie.

Przeciez ja jestem kawałkiem ciebie. Nie dziw się. Ty czytasz, ja słyszę, ty widzisz ja słysze, ty słyszysz ja słyszę,twoje mysli oczywiście.

Przestać myslec to ja nie mogę. A gdybym ja tego nie wiedziała to ty bys wiedział np. jakie produkty sa skuteczne na twoich Chłopaków Od Czarnej Roboty?

Wiedzaiłbym intuicyjnie, ale teraz wiem dlaczego, jak, skad. My raki jesteśmy jak mrówki w mrowisku. Rak krol powiedział pracuj, zabijaj, wiec wykonujemy tylko swoja prace, nikt tu ni mysli jaka jest logika przerzutu. Rzucamy się na inne organy i jest dobrze.

To o czym ja wiem, dowiaduje się o tobie, a ty słyszysz, to jest właśnie „Jazda z rakiem”. Ale dzis znowu ci tego nie wytłumacze, bo czas spać. Zagadałes mnie dzisiaj.

hof : :
lis 21 2004 RAK - oko w oko
Komentarze: 12

Im bardziej będziesz starał się coś zmienić, tym gorzej bdzie ci to wychodziło. Im bardziej nienawidzisz ty bardziej się wiążesz. Im większy stawiasz opór, tym większa moc , temu przed czym się opierasz. Podobno wroga można pokonać tylko przez zrozumienie go. Zdystansowanie się. Zmrużyc oczy i patrzeć jak się dzieje i jak przemija. Pozwolic mu się dziać. Ludzie wierzą, że Rak to ciemnosc, wszechogarniajaca, pochłaniająca, zimna ciemność. Wymachują rękami żeby dac Ciemności w zęby. Stłuc ja na kwaśne jabłko. Nie da się przegonic ciemności z pokoju za pomocą miotły. Rak to Coś co kryje się tylko w tej ciemności, oplata się nią jak paltem na zime, szczególnie w taki jak dziś mroźny wieczór.Bezpiecznie mu, ciepło. Chciałabym go zobaczyć, takim jaki jest naprawde. Zapalic światło. Może okaże się marnym skorupiakiem schowanym pod szafką z butami, a może będzie wyglądał jak Langoliery. Może Stephen King właśnie Jego miał na mysli, ucieleśnienie naszych obaw, wszystkich razem z całego  życia w jednej grupie Langolierów.

Siadaj. Napijesz się herbaty? Z cytryną?Słodzisz? Głupie pytanie. Inaczej. Ile łyżeczek? 5? Myślałam, że więcej. Lubisz cukier prawda? Tak myslałam. Proszę.

Gdzies tu mam cos słodkiego. Sa jabłka. Też słodkie, przecież. Wybredny jesteś. O, nie kolego, ciasta Tobie nie dam. Zachłanny jesteś.

 

A wiec tak wyglądasz. Jak się czujesz?

 

Srednio powiadasz. No to jestesmy kwita. Pomijając fakt że ja jestem chorą a ty Rakiem, chemia obydwu nam daje w kosc, co?

Ciekawe , mi to dosłownie daje w kosc,a tobie w co doładnie.Może w złość.

Wszyscy naokolo mówia ,że jesteś złośliwy, taki bardzo, bardzo, bardzo złosliwy. A co to znaczy?

To znaczy , że jak ktos zrobi cos nie po twojej mysli to mu się odwdzieczysz. Nie?!

Aa, nie trzeba robic nie po twojej mysli, żebys komus dokuczył, czyli wystarczy co....jak to być? Tylko być? Rozumiem, wykorzystujesz ludzka nieuwage i słabośc. A ja zawzse myslałam, że byłam silna dziewczyna.

Jak to się stało, że do mnie przyszedłes? Co ty mówisz pod noskiem? Słabo słychać. Dobra, dobra, spokojnie, nie naciskam. Nie chcesz to nie musisz mówić.

 

Powiesz później.

 

Powiem ci co myslę. Nie wiem skądś się urwał, ale to fakt, że zdobyłes ogromna sławę. Jestes cholernie popularny. Niewiele jest osób na świecie, które by o tobie nie słyszały. Nie wiem jak tam w Afryce idzie propaganda i swiadomosc,że ty to ty, ale domyslam się ze masz swoich ludzi od tego, oj, swoje raczki od tego, raczej. Wiesz co to „Jazda z rakiem”?Ja też nie.  No co. Nie wiem. Czepiasz się. To po co w ogóle gadam jak nie wiem? Bo chciałam powiedziec, ale ...wypadło mi zgłowy. Nerwus z ciebie co? Okropny. Przestań uderzać w noge stołu, bo wszystko nam zjedzie. I pij ta herabte bo zimna. Powiem ci co to jest jak się spotkamy  nastepnym razem. A teraz ide spać.

Jeszcze jedno. Wkurzyłes mnie rano. Taka krew z nosa mi poleciała,że.... Nie masz już co wymyślać? Smieszny jesteś. Wiesz, ze miałam plany na sobote. Dobrze o tym wiedziałeś. Patafian z ciebie. Jesteś cieńki jak żebro bakterii, wiesz. Nie pierwsza to krew i nie ostatnia, podobnie jak sobota. Do usłyszenia.

hof : :
lis 17 2004 RAK - mój szpital
Komentarze: 4

Sobota była dniem , kiedy na nowo zwiedziłam szpital. Tak, ta wstretna fabryke, która tak polubiłam. Jest ogromny, może przerażać, zionąc ogniem lub stać bezczynnie, w ciszy, niby nic nie robi. To tylko wrażenie, on ciagle pracuje, mysli. Rozgrzewa się powoli jak ta lokomotywa. Nie wiadomo czy zaraz nie krzyknie, nie tupnie i wybuchnie jak wulkan. Siedziałam na ciepłych fotelach na końcu korytarza, obeszłam jak stróż, podziemia, sprawdziłam smietnikowy krąg palaczy w piwnicach, pusto, zobaczyłam  czy nie ma mnie na 9 piętrze, windy też działają, sa nowe „ekspresowe”,mój rodzynek, czyli pomieszcenie hydroterapii nadal jest malinowe, Harry się przeszedł też (chodziłam z kroplówką, bo nie chciałam siedziec w sali), powietrze na zewnatzr mroźne. Mogę spokojnie udac się na spoczynek.

hof : :
lis 17 2004 RAK - 12 chemia, entliczek pętliczek
Komentarze: 1

12 chemia. Spotkałam znajomych. Na korytarzu wita mnie Sylwester, dziewczyna z Gdańska z którą spędziłam ostatniego sylwestra w szpitalu. Stałysmy wtedy 0 00 na 9 pietrze, z kroplówkami, i bezalkoholowym szampanem. Smiałysmy się. Ładnie wygladała Warszawa pełna sztuczny ognii.Dziwie się co ona tu robi, przecież 2 mieiące temu skończyła leczenie. Przerzut do mózgu. Przjechała tylko na kontrole. Nie mogli znaleźcprzyczyny jej wymiotów i bólu głowy. Tomograf i bęc, zostaje.Guz z obrzekiem, nie dojechałaby nawet do domu, gdyby ja puścili. Ma piekne duże oczy, normalnie ogromne. Nie mogę oderwać od nich wzroku i słysze tylko w tle jak mówi mi że 2 dni temu już by nie żyła. To nie pierwsza osoba, której wczesniejszy stan wskazywał że teraz powinna już nie życ, wg lekarzy. Czasami patrze na ten oddział i wydaje mi się że chodza tam same duchy, krzataja się, robia sobie herbate, ogladaja telewizje, czytają w kącie, rozmawiają, graja w karty, słuchaja radia, podśpiewuja pod nosem, czasami ktos się zapomni sobie zatańczy. Takie to wszystko normalne, ale jest jedna różnica w porównaniu do świata , który znamy, nikt się tu nigdzie nie spieszy, nie czeka na pociag, nie patrzy na zegarek, nie krzyczy, jest spokój i tylko się chodzi, chodzi, chodzi. Tyle młodych ludzi nie umie znaleźc sobie miejsca. To jest jak przymuswe kolonie, na których nie można narzekać. Spotykamy się czasami wieczorami, ci wszyscy Chodziarze, czyli ja też,  przy dyżurce pielęgniarek i gadamy sobie pod pretekstem czekania na zmianę kroplówki. Kroplówki nam zmienia a my nadal gadamy. Stoimy, jak blokersi pod blokiem, nikt nie spieszy się żeby iśc do sali. Szukamy smiesznych historyjek. Ta jest dobra. Chciałem iśc na wagary, wiec poszedłem po jakies sensowne zaśwadczenie od lekarza.  Zawsze ból głowy mówiłem, to sobie tym razem podałem bół w plecach. No i masz. 2 dni później miałem operacje. Nie idż na wagary bo znajda ci raka. Tak, śmialismy się z tego. To była główna opowieśc wieczoru.

 

Jestem  w sali nr 4 z Sylwestrem. Okazało się że chirurg ogladał moją wynaczynienie, tak fachowo nazywa się „spalona żyła”. Marnie to wyglda. Zahaczyłam niechcący i zrobił się bąbel. Pytam  Piotrusia Pana,”czy to już jest martwica,i czy odpadnie mi skóra”. Z powaga jak zawsze odpowiedział „może” . Ale co może, odpadnie czy martwica? Modelka już raczej nie zostane. I tu znowu przypomina mi się obraz szpitala, kombinatu, fabryki życia i smierci, wielkiego Centrum Onkologii, gdzie ja jestem tylko małym ziarenkiem, kroplą w oceanie, a moja żyła, nie warto o niej wspominać.

Pytam się raka „Po co to robisz?, żeby mnie zjeśc, czy żeby mnie przestaraszyć. Jeżeli to drugie, to ja się boję już wystarczająco. Jeżeli ktos traci życie to ja nie chce się bawic w ta rosyjską ruletke.

Entliczek pętliczek
czerwony guziczek
na kogo wypadnie
na tego bęc

Patrze na tablice pacjentów i widze że na 7ce leży Matula. Gapie się w to jakbym nie mogła odczytać.  Co mam mysleć, osoba , o której w najgorszych snach nie mogłam pozbyc się mysli, ze może nie zyc, zyje. Serce mi szybciej zabiło, nie wiem przeciez w jakim jest stanie, co tu robi. Nie było go słychac jak wchodziłam, nie stał koło pielegniarek, wiec albo śpi albo w ogóle jest przywiazany do łózka. Słysze od innych pacjentów, że jest źle. Bardzo źle. Przeniesli go na oddział opieki paliatywnej, bo zwijał się z bólu. Jest tu jedyna osobą z która mam ochote rozmawiać. Nauczył mnie szpitala. Nauczył mnie radzic sobie w tych ekstremalnych warunkach. Siedziałam z nim całe popołudnie, pielegniarka wygoniła mnie wieczorem. Rozmawia , słyszy mnie, odpowiada, ale nie chce jeśc. Gdyby tak się wzmocnił.. Na chemie jest za słaby, naświetlania już dostał wszystkie, nawet kobalt. I co teraz. Podobno dzieki wspólczesnej technologii można całkowicie wyeliminowac ból. Proszę raka, żeby dał mu spokój. W ogóle nie słucha. Przyglada się jego rodzinie, jego narzeczonej i się usmiecha. Zaciska mu gardło, żeby trudniej się przełykało. Młodziutka twarz tej dziewczyny, bez słowa znosi ta sytuacje, nie wiem czy ma chociaż 20 lat, a to taki szczęsliwy czas powinien dla niej być, zaręczyny. Cieszyła się z tego z koleżankami, czy raczej płakały. Modliły się. Nie wiem. To jakies bagno, to wszystko. Jakis horror, niech ktos włączy światła, chce wyjśc z tego kina.

 

hof : :